WYWIAD Z JAKUBEM STOŻKIEM – AUTOREM FILMU „SALON SIÓSTR W.”

Jakub Stożek w wywiadzie z Magdaleną Ciesielską opowiada o swoim najnowszym filmie dokumentalnym, prezentowanym na 54. Krakowskim Festiwalu Filmowym - „Salon sióstr W.”. Zapraszamy do lektury.


Magdalena Ciesielska: W Pana filmie poznajemy niezwykłe miejsce i bohaterki. Salon piękności przeznaczony dla osób z chorobą nowotworową, to trzeba przyznać, coś zupełnie niespotykanego. Doszukałam się informacji, że w Polsce jest to jedyny tego typu salon. Jak Pan go znalazł?

Jakub Stożek: O salonie kosmetycznym „Aura“ w Szczecinie dowiedziałem się z reportażu opublikowanego w „Polityce“. Po kilku dniach zadzwoniłem do salonu, żeby porozmawiać z właścicielką – Joanną Wiszniewską i już po paru chwilach zorientowałem się, że jest osobą bardzo otwartą, spontaniczną i z dużym dystansem do siebie. Umówiliśmy się na dłuższą rozmowę przez Skype i wtedy przedstawiłem jej mój pomysł na film.

Od razu zgodziła się na realizację filmu?

Założenia się jej spodobały i zaproponowała, żebym przyjechał do Szczecina zobaczyć salon i poznać jego klientki. Pojechałem tam bez kamery. W Szczecinie spędziłem kilka dni, poznałem też Jolę – siostrę Joanny. Zdziwiłem się kiedy Joanna sama zaproponowała, żebym następnym razem przyjechał już z ekipą i kamerą, bo najlepiej będzie od razu przejść do działania. Rzadko spotyka się taką otwartość u bohatera, zwłaszcza na początku zdjęć i przy tak delikatnym temacie.

A co Pana zainspirowało, by poświęcić temu tematowi film? Co chciał Pan pokazać?

Sam temat walki z ciężką chorobą nie wydawał mi się atrakcyjny, bo takie historie widziałem już wiele razy. To co mi się podobało to możliwość opowiedzenia o chorobie z nietypowej perspektywy salonu kosmetycznego, który dla ludzi chorych stanowi swoisty pokój zwierzeń. Z jednej strony mamy ludzkie cierpienie i lęk przed śmiercią, z drugiej strony salon kosmetyczny, czyli świątynię piękna, w której kobiety mają być rozpieszczane i upiększane. Zderzenie tych dwóch rzeczywistości w jednym miejscu – sacrum ciężkiej choroby z profanum kolorowych paznokci - dawało, w moim odczuciu, potencjał na ciekawy i pozbawiony patosu materiał.

Realizacja dzieła o tak trudnej tematyce, może budzić pewne obawy i wątpliwości, jak było w Pana przypadku?

Nie wierzę w istnienie „trudnych tematów“. Są tylko historie dobrze i źle opowiedziane. Z perspektywy reżysera najważniejsze jest mieć pomysł na przedstawienie konkretnego tematu i ujęcie go w ciekawej formie. Jeśli chodzi o moje obawy to dotyczyły one głównie funkcjonowania salonu podczas realizacji zdjęć. Bałem się, że obecność kamery i ekipy filmowej okaże się dla klientek salonu na tyle krępująca, że zwyczajnie je wystraszymy i salon opusto-szeje. To wpędziłoby pracujące tam panie w tarapaty, bo przecież salon to ich miejsce pracy i źródło dochodu. Informacja o ekipie filmowej panoszącej się w salonie rozchodzi się w szpitalnej społeczności lotem błyskawicy i zbiorowy strach przed natknięciem się na kamerę mógłby mieć dla nas wszystkich przykre konsekwencje. Na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne, bo klientki reagowały na obecność kamery z całkowitym spokojem, a nawet z rozbawieniem co dla nas było bardzo komfortową sytuacją.

Otwartość klientek salonu jest zaskakująca, musiał cieszyć się Pan sporym zaufaniem.

Zaufanie jakim obdarzyły nas klientki salonu to w dużym stopniu zasługa Joanny i Joli – głównych bohaterek filmu i tytułowych sióstr, które już samą swoją obecnością przed kamerą i wsparciem dla realizacji filmu zachęcały panie do współpracy. W trakcie zdjęć potrafiły na tyle szybko zaangażować klientki w rozmowę, że te już po chwili prawie całkowicie zapominały o obecności kamery. Pracowaliśmy też w bardzo kameralnej ekipie, żeby nie przytłoczyć nikogo naszą obecnością. Moja praca ograniczała się do krótkiej rozmowy przed zdjęciami i opisania założeń filmu. Niektóre panie były od razu gotowe usiąść przed kamerą, inne potrzebowały więcej czasu na decyzję, a liczbę tych które odmówiły mógłbym określić na palcach jednej ręki.

Pojawiają się w filmie sceny niezwykle intymne pod względem emocjonalnym, czy były momenty kiedy decydował się Pan wyłączyć kamerę lub któraś z klientek o to prosiła?

Nie było nigdy takiego momentu, żebym zdecydował się na wyłączenie kamery. Pozostawia-łem bohaterkom kontrolę nad tym gdzie chcą postawić granicę intymności. Nigdy nie zapomnę sceny, kiedy po raz pierwszy sfilmowaliśmy zdejmowanie peruki przez jedną z pań. W ogóle się tego nie spodziewałem, bo myślałem, że scena ograniczy się do zabiegów kosmetycznych na dłoniach. W pewnym momencie Jola zaczęła rozmawiać z tą panią o fryzurze, a pani usiadła przed lustrem i poprosiła o sprawdzenie odrastających włosów. Jola niepewnie spytała czy wie, że do tego będzie musiała ściągnąć perukę. Pani bez wahania odparła – „Śmiało. Ja się niczego nie wstydzę“. Znieruchomieliśmy za kamerą i nikt z ekipy nie wydusił już z siebie ani jednego słowa, aż do momentu kiedy klientka wyszła z salonu.

Jak bohaterki zareagowały na film?

Gotowy film wysłałem bohaterkom do Szczecina i nie byłem przy nich kiedy go oglądały. Nigdy też nie proszę bohaterów, żeby oceniali film, w którym sami występują bo wiem jakie to jest trudne. Joanna i Jola nadal ze mną rozmawiają i pozostajemy w serdecznych relacjach, więc pozostaje mi mieć nadzieję, że nie nawiedzam ich w sennych koszmarach, a naszej wspólnej pracy nie oceniają źle.