54. KFF – RECENZJE FILMÓW W KONKURSIE POLSKIM

Zapraszamy do czytania recenzji pięciu filmów dokumentalnych, które na 54. KFF powalczą o laury w konkursie polskim: „Salon sióstr W.” Jakuba Stożka, „Siłaczka”, Kacpra Czubaka i Iwony Kaliszewskiej, „To tylko marzenia” Jakuba Michnikowskiego, „Nóż w wozie” Vity Drygas i „Ze wsi Grunwald” Artura Wierzbickiego.

„Salon Sióstr W.”, reż. Jakub Stożek

Siostry Jolanta i Joanna prowadzą w Szczecinie jedyny w swoim rodzaju salon piękności. Otworzyły go bowiem z myślą o klientach z chorobą nowotworową, z którą same kiedyś zmuszone były walczyć. Dzięki tym wspólnym, dramatycznym doświadczeniom kobiety, które widzimy w salonie, potrafią zbudować silną więź i nić porozumienia. Tu bowiem nie zostaną narażone na ukradkowe spojrzenia, szepty za plecami czy niewygodne pytania. W salonie Aura mogą poczuć się swobodnie i wreszcie otwarcie porozmawiać o wszystkim.

Choroba nowotworowa zmienia całe życie, zarówno osoby chorej jak i jej otoczenia. Nikt jednak nie potrafi zrozumieć bólu, lęku i samotności, towarzyszącej tej chorobie tak, jak inna osoba, która z nią walczy. Film Jakuba Stożka udowadnia to w sposób dobitny. Kobiety podczas kosmetycznych zabiegów nie wstydzą się rozmawiać o swojej chorobie, wymieniać czasem niezwykle poruszające a nawet dość intymne doświadczenia. Bardzo trudno nie ulec wzruszeniu, kiedy kamera obserwuje młodą kobietę golącą się na łyso. Jej oczy są zamknięte, wargi zaciśnięte, a po wszystkim, patrzy na swoje odbicie jakby nie dostrzegała już w nim siebie. Inna opowiada o trudnym momencie, podczas pierwszej chemioterapii. Słyszymy o rozpaczy, poczuciu niesprawiedliwości, złości na Boga i cierpieniu nie do zniesienia. Reżyser stara się jednak dozować widzom takie emocje. Unika nadmiernego dramatyzmu i patosu, nadając temu tematowi niezwykle ludzki wymiar. Pokazuje, że życie tych kobiet składa się też z innych spraw. Jest w nim miejsce na radość, na chęć wyglądania pięknie, czy bycia z kimś blisko. Pojawiają się rozmowy, które w myśl stereotypu są stałym elementem takich miejsc. Kobiety opowiadają o relacjach z mężczyznami o swoich rozczarowaniach lub poszukiwaniach. Często zapewne wizyta w salonie stanowi tylko pretekst do tego żeby się spotkać i wygadać, jednak nie da się ukryć, że dbanie o własny wygląd i ciało nadal sprawia tym panią ogromną przyjemność. Choć mamy tu do czynienia z kobietami borykającymi się z niezwykle ciężką i wyczerpującą chorobą, to reżyser bardzo konsekwentnie buduje wizerunek osób niezwykle silnych, zdeterminowanych, i wbrew pozorom pełnych życia. Pokazuje szczęśliwe zakończenia, kobiety, które wraz z odrastaniem włosów zapominają o tym co było, nie boją się patrzeć w przyszłość i wierzą, że wszystko co najgorsze jest za nimi. Wiele z nich właśnie dzięki tym przeżyciom zrozumiało, że prowadzone dotychczas życie nie dawało im szczęścia, że otaczały się niewłaściwymi osobami i z dnia na dzień były w stanie to zmieć.

Film Jakuba Stożka jest dowodem na to, że nawet najtrudniejszy temat można dotknąć bardzo głęboko i pokazać w sposób niezwykle otwarty, emocjonalny, zachowując przy tym zdrowy rozsądek i smak.

Magdalena Ciesielska

„Siłaczka”, reż. Kacper Czubak, Iwona Kaliszewska

Jeśli chcesz coś osiągnąć, musisz walczyć”, mówi w jednej ze scen bohaterka filmu dokumentalnego Kacpra Czubaka i Iwony Kaliszewskiej – „Siłaczka” (2013).

Główna bohaterka zamieszkuje górską wioskę w Dagestanie. Prawa, zasady i obyczaje oparte są tu na konserwatywnym islamie. W takiej rzeczywistości kobiety spychane są na margines, stłamszone, bojaźliwe, czują się co najwyżej obywatelkami drugiej kategorii. Nie protestują, nie dopominają się o swoje. Przede wszystkim siedzą w domu i pokornie pełnią rolę, którą narzucają im mężowie. Jeden z mieszkańców mówi do kamery: To miejsce jest dla mężczyzn. Tu rozmawiamy o wszystkim, o życiu, o ważnych sprawach. Kobiety niech pilnują swoich spraw w domu.

Spośród biernych kobiet wyłamuje się bohaterka. W patriarchalnym świecie przyjmuje nonkonformistyczną postawę. Dlaczego się wyłamuje? W młodości była mistrzynią w zapasach, cały czas walczyła z mężczyznami – na macie i w życiu. Jeśli dalej będzie trzeba walczyć, będę – mówi pod koniec filmu. Nie brakuje jej siły i odwagi, aby konfrontować się z mężczyznami, nie brakuje jej też sił, aby prowadzić gospodarstwo. Jeśli którakolwiek z kobieta zabiera głos, wychodzi z domu, to właśnie ona. A jest o co walczyć, bo wystarczy spojrzeć w oczy panny młodej na weselu; oczy przestraszone, niepewne tego, co będzie.

Reżyserom udało się stworzyć opowieść o niespotykanej sile ludzkiej, uporze, który wbrew warunkom każe bohaterce nie podawać się i ciągle walczyć.

Daniel Stopa

„To tylko marzenia” reż. Jakub Michnikowski

Stary, zniszczony dworek za miastem. W środku piętrzą się rzeczy, jakiś rower oparty o ścianę, worki wypełnione ubraniami. Na tapczanie leżą dwa duże, rozleniwione psy - to Diana i Szora. W pokoju siedzi również starszy, schorowany mężczyzna. Patrzy wprost do kamery, jego oczy są spokojne, błękitne, po chwili spuszcza wzrok w dół. To Pan Jan, bohater filmu. Jest jeszcze myszka, która zastygła w bezruchu, najpewniej ze strachu. Oto mieszkańcy tego domu, których oprócz przestrzeni łączy oddanie i szczera przyjaźń.

Pan Jan mieszkał kiedyś szczęśliwie razem z żoną i zwierzętami, którymi chętnie się otaczali. Kiedy żona zmarła został sam, ciesząc się jedynie towarzystwem swoich psów. Tęsknota i poczucie osamotnienia spowodowały, że nie chce mu się dbać o siebie i dom. Żyje z dnia na dzień, nie wierząc, by coś dobrego w jego życiu mogło się jeszcze zdarzyć. Spacery z psami są jedynym pretekstem by choć na chwilę wyjść z domu i przejść się po okolicy. Jego życie jednak tylko pozornie wydaje się być puste. Pan Jan ma bowiem pasję, która pochłania niemal cały jego czas. Interesuje się przyrodą a w szczególności morzem, które podziwia śledząc programy przyrodnicze w telewizji. Mimo, że nie przypuszcza by kiedykolwiek był w stanie zobaczyć morze na własne oczy, to właśnie to stanie się jego jedynym marzeniem.

Reżyser tworzy przejmujący portret człowieka odizolowanego od reszty świata, który stracił jedyną bliską mu osobę. Mimo to, Pan Jan nie tkwi cały czas w przygnębieniu. Z uśmiechem opowiada o swojej przygodzie z myszką, która zamieszkała w jego domu, z serdecznością zwraca się do swoich psów. Reżyser pokazuje, że nawet w tak trudnych sytuacjach trzeba mieć nadzieję i marzenie, bo czasem w najmniej oczekiwanym momencie może pojawić się okazja by je zrealizować. Posługując się często bliskimi ujęciami, Michnikowski pozwala przyjrzeć się twarzy bohatera, niemal spojrzeć mu w oczy. Dzięki temu jesteśmy w stanie lepiej go poznać i zrozumieć zaciekawienie reżysera jego osobą. Bez wątpienia Pan Jan jest postacią wyjątkową, skupiającą uwagę, wzbudzającą sympatię. Postacią, która nie narzuca się a jednocześnie w znacznym stopniu wpływa na urok filmu.
 
 Magdalena Ciesielska

"Nóż w wozie", reż. Vita Drygas

Kameralny film Vity Drygas obrazuje pracę członków cyrku „Arizona” i ich codzienne zmagania z rzeczywistością. Każdy ma tu swoją rolę, własne zadanie do wykonania. Widzimy jak sześcioosobowy zespół przygotowuje się do występów dla lokalnej społeczności. Wywieszają plakaty, reklamują się przez megafon jeżdżąc samochodem po pobliskich wsiach. Stawiają namioty, ćwiczą i wreszcie, czekają za kulisami na swój występ. Choć celem cyrkowców jest wzbudzanie radości i ekscytacji, to w życiu jakie prowadzą, nie ma zbyt wiele miejsca na podobne emocje.

Reżyserka tworzy obraz niezwykle refleksyjny, pozbawiony zbędnych słów i komentarza. Niemal wcale nie pojawiają się sceny dialogowe, a bohaterowie przechodzą obok siebie, jakby nie zauważali się wzajemnie. Choć w szarej codzienności zdarzają się momenty groteskowe, to wydźwięk całego filmu jest daleki od śmieszności. Autorka przygląda się ciężkiej pracy ludzi, dla których jest ona jedynym sensem życia. Cyrk jest czymś więcej niż ich miejscem pracy, to ich dom. Czas świetności cyrk „Arizona” ma już dawno za sobą a trudności życia codziennego sprawiają, że nie widać już w tych ludziach pasji i satysfakcji. Sześcioosobowy zespół mieszka w bardzo złych warunkach. Namioty, narzędzia, którymi się posługują, stroje, deski z których zbudowana jest widownia, wszystko to wygląda na bardzo stare i zniszczone. Kiedy jednak nadchodzi wieczór i przed cyrkową areną gromadzi się publiczność, atmosfera filmu zmienia się. Wszystko to przestaje mieć znaczenie i staje się niezauważalne. Gasną światła i zaczyna się to, na co wszyscy czekali. Gwoździem programu będzie spektakularny pokaz polegający na rzucaniu nożami w „żywą tarczę”. Widzimy dziecięce buzie wpatrzone w scenę z wypiekami na policzkach. Głośny śmiech przeplata się z momentami trwogi i zaskoczenia. Śmieją się też dorośli, którzy początkowo starali się zachować zimny dystans. Okazuje się, że magia cyrku nadal istnieje a widzowie, bez względu na wiek, chętnie się jej poddają.

Magdalena Ciesielska

„Ze wsi Grunwald”, reż. Artur Wierzbicki

Gorzki choć nie pozbawiony ironii obraz małej miejscowości, o dużym znaczeniu historycznym, o której każdy z nas uczył się w szkole. Grunwald – niegdyś miejsce chwały i powód do dumy, dziś pogrążone w apatii i biedzie. Dla mieszkańców, jedyną rozrywką na co dzień jest piwo pod sklepem. Raz do roku jednak zdarza się coś, co zmienia powolny rytm tego miejsca i przerywa panująca wokół nudę. Odbywają się bowiem uroczyste obchody kolejnej rocznicy wielkiej bitwy. Impreza przyciąga masę turystów, polityków i pasjonatów historycznych inscenizacji. Jest to okazja dla mieszkańców, by skosić dawno zarośnięte trawniki czy posprzątać kościół. To okres kiedy mogą oderwać się nieco od szarej rzeczywistości i istnieje szansa na zarobek. Jak grzyby po deszczu pojawiają się stragany z pamiątkami, mieczami i zbrojami, tworzone są płatne parkingi.

Obraz tej prowincjonalnej społeczności reżyser buduje poprzez bardzo ciekawe osobowości. Jedną z postaci jest starsza kobieta, która zarabia zbierając ślimaki na grunwaldzkich polach. W trakcie uroczystości handluje na straganie różnego rodzaju pamiątkami. Obok niej poznajemy mężczyznę, który proponuje pamiątkowe zdjęcie z koniem Maćkiem. Są jeszcze dwaj chłopcy, których pierwszy raz spotykamy podczas zabawy w kałuży a potem obserwujemy jak z ciekawością i wypiekami na twarzy patrzą na inscenizację bitwy. Wierzbicki przygląda się nie tylko mieszkańcom, ale również przybyłym turystom. Kontrastuje ze sobą dwa światy, które choć wzajemnie się wykluczają, przynależą do tego samego miejsca. Kolorowe wstążki, flagi, wiatraki, stroje i wszechobecny gwar podczas uroczystości, jeszcze mocniej podkreśla szarość i marazm tego miejsca na co dzień. Między uśmiechniętymi ludźmi, przymierzającymi zbroje i kupującymi drewniane miecze, dostrzegamy kobietę zbierającą puszki po napojach czy młodego mężczyznę zachęcającego do skorzystania z parkingu. Patrząc na tłum z łatwością rozpoznajemy, kto tu mieszka, a kto jest tu tylko gościem. Kamera rejestruje górnolotne przemówienia polityków, o widocznym rozwoju tego regionu o szacunku do miejscowych zwyczajów i optymizmie. Wszystko to jednak, skontrastowane z obrazem ma niezwykle groteskowy charakter.

Koniec filmu stanowi swoistą klamrę, powrót do punktu wyjścia. Uroczystość się skończyła, samochody odjechały, stragany zostały rozebrane, emocje opadły i radosny klimat uleciał w powietrze. Trzeba wrócić do rzeczywistości – ławka pod sklepem, bezcelowe patrzenie w okno, szukanie ślimaków. Wszystko to w oczekiwaniu na kolejny rok i ten dzień, który choć na chwilę sprawia, że jest to miejsce wyjątkowe.

Magdalena Ciesielska