54.KFF: PANORAMA FILMU POLSKIEGO – DOKUMENTY O ARTYSTACH

Wielcy artyści od dawna fascynowali dokumentalistów, którzy zawsze chętnie portretowali słynne życiorysy ze świata sztuki. Podczas 54. Krakowskiego Festiwalu Filmowego w ramach Panoramy Filmu Polskiego obejrzeć można kilka tytułów, które dotyczą artystów znad Wisły. Choć prezentują różny poziom, a ich bohaterowie pochodzą z różnych światów i dziedzin kultury, filmy te składają się na interesujący obraz polskiego środowiska artystycznego.


Wojciech z Błędowa

Andrzej Sapija, wcześniej opowiadający w swych filmach m.in. Tadeuszu Różewiczu i Kazimierzu Karabaszu, w swym najnowszym obrazie przybliża widzom postać Wojciecha Fangora, znakomitego polskiego malarza, który po latach bogatej kariery osiadł w malutkim mazowieckim Błędowie. Jak przyznaje sam bohater, niewiele osób w miasteczku zdaje sobie sprawę kim jest i co osiągnął 92-letni artysta.
Film „Fangor – zostaną obrazy…”, choć jest archaiczny w formie i może niekiedy irytować warstwą dźwiękową, kreśli wyjątkowy portret bohatera, który ujmuje szczerością i dystansem do świata i samego siebie. Fangor przyznaje, że w czasach wojennej zawieruchy nie interesowało go bohaterstwo, a jedynie przeżycie, a spóźniona emigracja do Stanów pozwoliła mu na uniknięcie poboru do armii amerykańskiej walczącej w Korei i Wietnamie. Dostojny starszy pan bez zażenowania mówi także o zamożnej rodzinie i relacjach z ojcem-tyranem.Poznajemy przede wszystkim człowieka, ale także wielkiego artystę o niesamowicie szerokim spektrum zainteresowań i niestrudzonego innowatora.

Hołd dla klasyka


Anna Schmidt, realizując film o kompozytorze Krzysztofem Pendereckim, zdecydowała się na dużo większy rozmach niż Andrzej Sapija. Już miejsca zamieszkania tych dwóch, równie genialnych przecież, bohaterów różnią się od siebie diametralnie – Lusławice Pendereckiego, skąpana w zieleni i doskonale utrzymana posiadłość, kontrastują z twórczym chaosem, panującym w błędowskiej pracowni Fangora. Nieco laurkowy charakter obrazu Schmidt jest konsekwencją wybranej przez autorkę formy – długie fragmenty słynnych utworów, takich jak „Lacrimosa” czy „Pasja św. Łukasza”, reżyserka przeplata wypowiedziami wielkich indywidualności ze świata kultury, którym nie wypada mówić o mistrzu inaczej niż w samych superlatywach.
To jednak nie razi – krótka i zabawna pogawędka bohatera z Andrzejem Wajdą czy kilka zdań od muzyków, dla których Penderecki pisał utwory dopełniają obrazu wielkiej osobowości, jaką niewątpliwie jest bohater tego dokumentu. Jednocześnie kompozytor odsłania przed widzami obie sfery swego życia – zawodową i prywatną. Z filmu „Penderecki. Droga przez labirynt” dowiemy się zarówno tego jak doszło do skomponowania utworu dla Solidarności, jak i tego w jaki sposób państwo Pendereccy rozbudowywali swój niezwykle bogaty ogród.
To jeden z tych filmów, dzięki którym egzystujące gdzieś na orbitach boskiego talentu wybitne jednostki stają się bliższe nam, śmiertelnikom.

Zerwać z mitem

Zgoła inny charakter ma natomiast obraz Katarzyny Kościelak „Bard”, będący swoistą formą uczczenia 10 rocznicy śmierci Jacka Kaczmarskiego, artysty o statusie niespotykanym w historii polskiej muzyki. Reżyserka, posługując się wypowiedziami osób z najbliższego otoczenia muzyka, dokonuje trudnego procesu demitologizacji – nie po to, by Kaczmarskiego odbrązowić czy zaszkodzić jego wizerunkowi, ale by oddać mu sprawiedliwość i uczłowieczyć. Kościelak chce ukazać artystę skomplikowanego, niejednoznacznego, który zmagał się nie tylko z problemami natury twórczej, ale także prywatnej, związanej z trudnymi relacjami z rodzicami.
Wypowiedzi przyjaciół z różnych etapów życia Kaczmarskiego mają zarówno wartość kronikarską – pozwalają na chronologiczne odtworzenie tej niezwykłej kariery – jak i biograficzną, bo umożliwiają widzowi zrozumienie pewnych życiowych decyzji bohatera. Nie każdy wie bowiem o niemal gwiazdorskich kaprysach autora „Obławy”, wielu widzów zaskoczonych będzie tym, że uznawanie Kaczmarskiego za „barda Solidarności” z czasem stało się niewygodne dla samego bohatera.
Film Katarzyny Kościelak zdejmuje Jacka Kaczmarskiego z piedestału świętego poety-opozycjonisty, przy okazji pozwalając tej legendarnej postaci na zaistnienie w świadomości Polaków bardziej wielowymiarowo niż dotychczas. „Bard” dokonuje rzeczy paradoksalnej – odsłaniając wady i słabości swojego bohatera, sprawia, że wielki artysta staje się znacznie większy.
 Dawid Myśliwiec