DRUGI DZIEŃ 53. KFF – SIEDEM DOKUMENTÓW W KONKURSIE POLSKIM

Drugiego dnia 53. Krakowskiego Festiwalu Filmowego w Konkursie Polskim po-kazanych zostanie aż siedem dokumentów: „O rządach miłości” Adeli Kaczma-rek, „Sekrety miłości” Krystiana Matyska, „Zabójca z lubieżności” Marcina Ko-szałki, „Niewiadoma Henryka Fasta” Agnieszki Elbanowskiej, „Wszystko jest możliwe” Lidii Dudy, „Ojciec i syn w podróży” Marcela Łozińskiego i „Poże-gnanie” Katarzyny Maciejko-Kowalczyk, Agnieszki Kowalczyk i Magdy Kowalczyk.

Zapraszamy do czytania recenzji filmów, a także na projekcje do kin.

„O rządach miłości”

Zmęczony głos, podobny do tego, jakim mówią sędziwi, schorowani ludzie, prowadzi narrację do osobliwych rysunków, przypominających z kolei twórczość pełnego wyobraźni dziecka. Na 13 minut wkraczamy w przedziwny świat, w którym narrator jest raz kotem, raz człowiekiem, opowiadającym o wojnie polsko-węgierskiej, która tak naprawdę nie jest wojną, bo nie przynosi żadnych ofiar. Przenosimy się w czasie: od 1977 r., kiedy sonda kosmiczna Voyager 2 zbliżała się do planety Neptun, do roku 1993, kiedy umarł pewien Janek Szczepanowski. A wszystko w obecności Boga, demonów i tureckich piosenkarek w Sopocie.
„O rządach miłości” Adeli Kaczmarek to połączenie animacji i dokumentu. Animacji w warstwie formalnej, dokumentu dlatego, że wreszcie dowiadujemy się, kto wciela się w rolę narratora. Na kilka sekund przed końcem tego krótkiego utworu przenosimy się w świat jak najbardziej realny. Za nietypowymi, dowodzącymi ogromnej wyobraźni rysunkami stoi człowiek, zwyczajny-niezwyczajny, postrzegający rzeczywistość w sposób daleki od ogólnie przyjętej normy. Ale czy to znaczy, że gorszy? Artystka przez kilkanaście minut pozwala nam poznać inną perspektywę i zastanowić się nad tym, czy potrafimy zrozumieć i zaakceptować inność drugiego człowieka.

Dawid Myśliwiec

„Sekrety miłości”

Czym jest miłość? – na to pytanie stara się odpowiedzieć Krystian Matysek w swoim niezwykłym dokumencie pt. „Sekrety miłości”. Choć jest to uczucie, które pojawia się niemal w każdej cywilizacji, to nie zawsze wygląda w ten sam sposób. Reżyser tworzy filmową mozaikę, w której każdy element dotyczy innej kultury. Bohaterowie różnią się nie tylko kolorem skóry czy sposobem ubierania, ale przede wszystkim podejściem do życia. Poznajemy mieszkańców Rosji, Indonezji, Himalajów, Północnych Indii, Francji i Polski. Każdy z nich posiada swój własny model związku i małżeństwa. W jednym przypadku mężczyzna może lub pragnie mieć kilka żon lub partnerek, w innym kobieta kilku mężów lub kochanków. Są i tacy, którzy preferują monogamię. Charakterystyczna dla wszystkich jest natomiast potrzeba miłości, która decyduje o tym, że bez względu na miejsce zamieszkania człowiek pragnie nawiązać głęboką więź z drugą osobą.
Nie ma co liczyć na to, iż uzyskamy odpowiedź na postawione przez twórców pytanie. Matysek w swoim filmie pokazuje bowiem, że nie ma jednej, prawdziwej definicji miłości. Udowadnia, że wbrew pozorom, miłość jest wielowymiarowa i niejednoznaczna. Ma różne oblicza, przybiera różne formy i zmienia się z upływem czasu. Reżyser odziera miłość z romantycznej naiwności, pokazując, że nie ma w tej materii ideału i tak jak ludzie, którzy ją odczuwają, posiada wiele wad. Nie zawsze jest bezinteresowna, wierna czy równoprawna, lecz nie musi taka być. Czasem trudno nam zrozumieć miłość innych, zwłaszcza jeśli diametralnie różni się od naszego wyobrażenia. Każdy z bohaterów posiada swój własny przepis na miłość. Wystarczy odrobina zrozumienia, by dostrzec szczęście tam, gdzie pozornie go nie ma.
Bez wątpienia na uwagę zasługują przepiękne zdjęcia, w których reżyser ujawnia swoją fascynację naturą. Kamera przygląda się również bohaterom podczas codziennych obowiązków i pracy. Dzięki temu mamy do czynienia z bardzo ciekawym obrazem etnograficznym.

Magdalena Ciesielska

„Zabójca z lubieżności”

Marcin Koszałka pogrąża się w mroku. „Zabójca z lubieżności” to kolejny film tego twórcy, będący podróżą w najciemniejsze zakamarki ludzkiej duszy, najprymitywniejszych instynktów, najpodlejszych dewiacji. Dzieła tego reżysera są często autoterapeutycznymi sesjami bohaterów, jak miało to miejsce w „Istnieniu” czy „Takiego pięknego syna urodziłam”, jednak film o śląskim wampirze trudno wpisać w ten trend. „Zabójca…” ma bowiem dwóch „bohaterów” – Joachima Knychałę, który w latach 1975-82 zamordował na Śląsku pięć młodych kobiet, oraz Edwarda Kozaka, dziennikarza, który zasłynął z przeprowadzenia wywiadu właśnie z Knychałą. Przedstawiając przeplatające się historie tych dwóch mężczyzn, Koszałka zdaje się stawiać przed widzem pytanie – który z nich miał większą obsesję?
Wprowadzeniem do „Zabójcy z lubieżności” jest opowieść emerytowanego policjanta, który doskonale pamięta sprawę śląskiego wampira. W nieco chaotyczny sposób opowiada o schwytaniu Knychały na przełomie lat 70. i 80., a także o jego skazaniu i wykonaniu wyroku. Wypowiedzi sędziwego funkcjonariusza przeplatane są fragmentami wizji lokalnej, w czasie której możemy na własne oczy zobaczyć seryjnego mordercę ze Śląska. Koszałka wprowadza także do swojego dokumentu bardzo wystylizowane, na poły animowane sekwencje, które budzą skojarzenia z dziełami Carlosa Reygadasa czy Larsa von Triera. Oniryczny nastrój wzmacniają także wypowiedzi Edwarda Kozaka, który ze swym nieco szalonym spojrzeniem i zagadkowymi stwierdzeniami może jawić się jako prawdziwy złoczyńca. Reżyser eksperymentuje, niekiedy dryfując wyjątkowo daleko od klasycznej formuły dokumentu, jednak przekaz pozostaje jasny – czasem ci, których darzymy zaufaniem i estymą, mogą okazać się większymi potworami niż prawdziwi oprawcy.

Dawid Myśliwiec

„Niewiadoma Henryka Fasta”

Lubimy dokumenty o staruszkach. Jest w nich zaduma, życiowa mądrość i spokój, ale też nierzadko niewygodne nieprzystosowanie. Zazwyczaj, gdy bohaterem filmu dokumentalnego lub reportażu jest postać sędziwa, filmy te opowiadają o godzeniu się ze śmiercią, o mniej lub bardziej spolegliwej akceptacji tej niesprawiedliwej wymiany życia na nieistnienie. W „Niewiadomej Henryka Fasta” jest inaczej. Tytułowy bohatera bodaj ani razu nie wspomina o umieraniu. Choć ma blisko 80 lat, wciąż planuje i liczy na odnalezienie kobiety, która zechce spędzić z nim resztę życia. Profesor Fast (bo bohater jest szanowanym profesorem matematyki) wspomina swoje zawody miłosne z goryczą, ale porażki nie zniechęcają go do dalszych uczuciowych poszukiwań. Uczęszcza na wieczory seniora, spotyka się ze znajomymi, spaceruje po mieście – wciąż licząc na ostatnią łaskawość losu. Gdzieś jakby w tle tej pogoni za kobietami rozegrał się jednak dramat dzieci bohatera – podczas bolesnej sceny rozmowy na parkowej ławce, jedna z mieszkających w USA córek Fasta wylewa na niego cały nagromadzony przez lata żal. Wizerunek dobrodusznego, poczciwego staruszka pryska jak bańka mydlana.
Samodzielny debiut Agnieszki Elbanowskiej nie ucieka się jednak do ostracyzmu. Reżyserka pokazuje raczej zniewalającą, wręcz odbierającą rozum siłę pragnienia miłości. Wspomniana rozmowa w parku jest bolesna nie tylko dla dorosłej już córki, a prawdopodobnie także jej ojca, ale właśnie dla widza, który dostrzega brak porozumienia pomiędzy tą dwójką. Skrzywdzone przed laty dziecko – a także my jako widzowie – oczekujemy przeprosin i odkupienia win. Sędziwy Fast zaś zostaje apologetą własnych błędów, przyznając się jedynie do palącej potrzeby bycia kochanym. Smutna i odważna to deklaracja.

Dawid Myśliwiec

„Wszystko jest możliwe”

W twórczości Lidii Dudy można (trochę na siłę) dopatrzeć się pewnej prawidłowości. Polega ona na tym, że filmy z trudnym tematem przeplatają te nieco lżejsze. I tak po przejmującym „U nas w Pietraszach” (2002) dokumentalistka zrealizowała „Witaj bracie w cygańskim taborze” (2003), po dyptyku o Krzysiu ze Śląska („Herkules”, 2004, „Herkules wyrusza w świat”, 2005) powstał film bardziej optymistyczny „Co widzisz jak zamkniesz oczy…” (2006),  po „Braciach” (2007), „Życie w cieniu radia” (2008). Idąc tym tropem, można było się spodziewać, że po ciężkich „Uwikłanych” (2012, Złoty Lajkonik w Krakowie) zobaczymy dokument pozbawiony czerni.
Na pierwszy rzut oka „Wszystko jest możliwe” (2013) to właśnie taki film, bez skrajnej biedy, patologii, ludzi z marginesu, ofiar i oprawców. Bohaterką jest pani Teresa, kobieta dawno po siedemdziesiątce, która od trzynastu lat podróżuje po świecie autostopem i w ten sposób udowadnia, że „wszystko jest możliwe”. A więc mamy film o wielkiej pasji, sile, o przekraczaniu wszelkich barier (finansowych, językowych, kulturowych, moralnych)? Tak, ale nie tylko.
Lidia Duda w charakterystyczny dla siebie sposób przygląda się historii z wielu stron, szuka różnych jej odcieni. Konflikt, perspektywa drugiej osoby – to wszystko jest potrzebne, aby widz doświadczył migotania uczuć, aby obcował z pękniętym zwierciadłem. „Wszystko jest możliwe” to właśnie taki film. Dostajemy swoistą spowiedź dwu osób: pani Teresy i jej męża Jana. O dziwo, sceną dramatu jest codzienność w małym Przejęsławiu, a nie wielki świat podróży. Bohaterowie przeżyli ze sobą ponad pół wieku, niegdyś sądzili, że są dla siebie wszystkim, dziś uprawiają, jak to trafnie ujęła reżyserka, milczący balet, czyli bezsłowne mijanie się pod jednym dachem.
Co sprawiło, że między Teresą a Jenem panuje milczenie? Dlaczego Teresa nagle zapragnęła podróżować? Co sprawiło, że w ich życiu pojawił się ten trzeci, nowy partner Teresy? Co za tym wszystkim się kryje? Lidia Duda po raz kolejny zagląda pod podszewkę rzeczywistości, stawia wiele pytań, które często pozostają bez odpowiedzi.

Daniel Stopa

„Ojciec i syn w podróży”

Eksperyment dwóch reżyserów, Marcela i Pawła Łozińskich, tym razem w wersji montażowej podpisanej przez ojca. Marcel Łoziński podczas podróży samochodowej wspomina w rozmowach z synem swoje bolesne dzieciństwo, tragiczną śmierć matki oraz własne wybory, które miały znaczący wpływ również na życie Pawła. Wspólna wyprawa pod okiem kamer jest okazją do skonfrontowania wspomnień ojca i syna, a także ich odmiennych poglądów.

Opis pochodzi z katalogu festiwalowego.

„Pożegnanie”

„Pożegnanie” to film kameralny, rodzinny. Katarzyna Maciejko-Kowalczyk zaczęła w 2007 roku kręcić film o swojej cioci, sprzedającej wiekowy dom. Pomagają jej w tym córki i to one, pod wpływem ciężkiej choroby, na jaką cierpi ich matka, przejmują stopniowo prace nad filmem. Najpierw niechętnie podchodzą do tematu starości, domu, są przecież młode, mają swoje plany, nie chcą jeszcze nigdzie osiadać. Z czasem jednak angażują się w film. Widać to na twarzy jednej z nich, gdy rozmawia z ciocią i po coraz bardziej intymnych, osobistych zdjęciach, którymi zajmuje się druga siostra. To właśnie dlatego „Pożegnanie” jest filmem o powstawaniu filmu.
Poza tym jest to dokument o starości i o domu, w którym przeżyło się całe życie. Wobec zbliżającej się śmierci bohaterka żegna się ze światem, najpierw z przedmiotami, z domem, a na końcu z ludźmi. Na uwagę zasługuje scena palenia listów od osób, które już nie żyją. Gest ten wbrew pozorom nie jest pesymistyczny. Ma w sobie bowiem nadzieję, że spotkanie z przyjaciółmi jest coraz bliżej, a wtedy żadne listy nie będą już potrzebne.

Michał Kucharczyk