OBOK GALERII. O FILMIE "KWIEKULIK” ANNY ZAKRZEWSKIEJ I JOANNY TUROWICZ

W latach 1971 – 1987 Przemysław Kwiek i Zofia Kulik tworzyli wpływowy duet artystyczny, znany jako „KwieKulik”. Razem nie tylko w pracy, ale i w życiu, zasłynęli jako zapaleni krytycy rzeczywistości Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej oraz jedni z najważniejszych krajowych awangardzistów. Po 1987 roku para rozstała się, zostawiając po sobie nieprzebrane ilości materiałów archiwalnych – prawdziwą skarbnicę wiedzy na temat ich wspólnej działalności.


Anna Zakrzewska i Joanna Turowicz, autorki „KwieKulik”, śledzą dwójkę artystów, gdy ci przygotowują się do retrospektywnej wystawy swojego dorobku. Nie jest to jednak film o sztuce, taki, w którym kolejne „gadające głowy” (krytycy, historycy, teoretycy) przedstawiają analizy i interpretacje dzieł duetu. Zakrzewska i Turowicz decydują się przyjąć przede wszystkim perspektywę osobistą. Opowiadają o spięciach, jakie pojawiają się między bohaterami, gdy ci wybierają kolejne prace na wystawę, o ich stosunku do aktualnej rzeczywistości, a także tego, co jako artyści po sobie pozostawili.


Przeszłość powraca tu nieustannie. To, co przeminęło, zostaje uwznioślone, czasem funkcjonuje jako skontrastowane z teraźniejszością wspomnienie lepszych czasów. W pewnym momencie bohaterka mówi swemu dawnemu partnerowi, by „zapomniał, że ma jakiś dorobek i stanął wobec tej rzeczywistości nagi”. Przemysław Kwiek odpowiada co prawda dumnie: „nie zgadzam się”, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że ten akt buntu podszyty jest beznadzieją. Także sama forma filmu wyraża nakładanie się przeszłości i teraźniejszości, nieustanne napięcie, jakie między nimi panuje. W „KwieKulik” wplecione zostały fragmenty zarejestrowanych przez kamerę działań duetu: czasem dlatego, że bohaterowie akurat je sobie przypominali, często jednak bez żadnej motywacji pochodzącej ze świata przedstawionego. Pozbawione tytułów i opisów, wmontowane w strukturę filmu archiwalne fragmenty zderzają chwilę obecną z tym, co było, dwie różne epoki przenikają się bez przerwy.


W filmie Zakrzewskiej i Turowicz również sferę sztuki nie zawsze daje się oddzielić od banalnej przestrzeni rutyny. W scenie bardzo dla „KwieKulik” reprezentatywnej dwójka artystów kłóci się o pojmowanie baroku,  by zaraz przejść do dyskusji na temat rachunku za gaz (mimo, że nie są już razem, ciągle mieszkają obok siebie i dzielą się opłatami). Sacrum, poczucie wzniosłości i estetyczne uniesienia muszą ustąpić miejsca  obowiązkom, jakie na człowieka nakłada codzienna egzystencja.


Perspektywa, jaką przyjęły autorki,  pozwala zbudować wokół działalności duetu nowe konteksty, ale nakazuje też stawiać pytania bardziej ogólne, na czele z tymi o aktualność pewnych postaw i potrzebę przekształcania swojego stosunku do rzeczywistości.  Z obszernego materiału (na który składały się i zdjęcia aktualne, i archiwalne) Zakrzewskiej i Turowicz udało się wyciąć interesującą historię o związkach z przeszłością i próbach oswojenia teraźniejszości. 


Bolesław Racięski