WYWIAD Z PAULEM PAUWELSEM

Michał Kucharczyk: Na czym polegała pana praca przy Doc Lab? 

Paul Pauwels: Trudno nazwać to "pracą." Spędzenie trzech dni z utalentowanymi i zmotywowanymi dokumentalistami, pomagając im zaprezentować ich projekty osobom decyzyjnym w najbardziej skuteczny sposób, to raczej zabawa. Analizowanie treści, definiowanie stylu i wsparcie w skierowaniu projektów do właściwych odbiorców, do tego się to również sprowadza. A potem, udzielanie im technicznych wskazówek, jak przygotować pitching filmu, aby jednocześnie bawił i informował, tym właśnie się zajmowałem.

Jakie ma pan wrażenia po uczestnictwie w Doc Lab? Czy Doc Lab przyniesie rezultaty w postaci rozwoju zaprezentowanych tam produkcji?

Rezeczywiście, było to wspaniałe doświadczenie, i wierzę, że praca tutora faktycznie zmieniła charakter niektórych projektów. Wszyscy razem pracowaliśmy bardzo ciężko, i ośmielę się powiedzieć, że w niektorych przypadkach udało nam się pomóc uczestnikom lepiej zrozumieć ich własne projekty i skoncentrować się na ich sednie. Sądząc po reakcjach, każdy z uczestników coś zyskał, ale jestem pewien, że dla wszystkich było to coś innego. Najlepsze w tego rodzaju warsztatach jest to, że na początku spotykasz się z grupą "osób o tych samych zainteresowaniach", a po trzech dniach zostawiasz "rodzinę". To wydarzenie również utwierdziło mnie w silnej wierze w polski dokument: mocne opowieści i świetni narratorzy.

Jaką cechę kina dokumentalnego ceni pan najbardziej?

Moim zdaniem, rzeczywistość jest silniejsza od fikcji. Widzę tak wiele złych filmów fabularnych, które produkuje się tylko po to, aby przypodobać się widowni, a nie dlatego, że opowiadają ważną historię. Dokumenty kreatywne pomagają mi lepiej rozumieć świat. Przypominają mi, że choć niespecjalnie przepadam za ludzkością, nie powinienem nigdy zapomnieć, że muszę stale kochać (większość) ludzi. 

Które projekty Doc Lab uważa pan za najbardziej atrakcyjne i dlaczego?

Szczerze mówiąc, nie umiem odpowiedzieć na to pytanie.  Wszystkie projekty były w różnym stadium rozwoju, przez co bardzo trudno jest jakiś wybrać. Ponadto, dla mnie każdy projekt jest jednakowo wartościowy. Nie jestem tam jako "osoba decyzyjna", ale jako pomocna dłoń, i wszyscy ci ludzie są mi jednakowo bliscy. Oczywiście, niektóre projekty są lepsze od innych, ale nie obchodzi mnie to. Interesują mnie ludzie, a oni wszyscy są jednakowo bliscy mojemu sercu.

fot. Dominika Rejman