„MARIONETISTA” W KARLOWYCH WARACH – ROZMOWA Z AUTORKĄ FILMU

W najbliższy piątek, 28.06.2013, rozpocznie się 48. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Karlowych Warach. W konkursie filmów dokumentalnych wśród 16 tytułów znalazł się pełnometrażowy film „Marionetista” („The Man Who Made Angels Fly”) Wiktorii Szymańskiej. W rozmowie z Danielem Stopą autorka opowiada o swoim najnowszym dokumencie. Zapraszamy do czytania.


Daniel Stopa: W jednym z wywiadów wspomniała pani, że film „Themerson & Themerson” jest wynikiem długoletniej fascynacji twórczością i życiem małżeństwa Stefana i Franciszki Themersonów. Czy pani najnowszy dokument, „Marionetista”, to też wynik osobistej fascynacji znakomitym artystą - Michaelem Meschke?


Wiktoria Szymańska: W przypadku „Marionetisty” sytuacja było nieco inna. Michael obejrzał film „Themerson & Themerson” i wysłał mi bardzo miły list, w którym było wiele ciepłych słów. Zainteresował się też moją twórczością i poprosił, bym informowała go stale o swoich projektach. Powiedziałam, że od wielu lat przymierzam się do zrobienia filmu o pożegnaniach i marzeniach ludzi w kontekście śmierci, o odchodzeniu i powrotach. Po dłuższej rozmowie stwierdził, że to fantastyczny temat i zaproponował, że mógłby zostać jednym z bohaterów. Właściwie dużo czasu już mi nie zostało, więc pasuję idealnie – powiedział.

Zaskakujące słowa z ust artysty, który na naszych oczach tworzy i przecież daje swoim marionetkom życie …

Dokładnie! Dlatego na początku odmówiłam mu, bo interesowały mnie przypadki skrajne, prawie że ostateczne, kiedy człowiek znajduje się już na krawędzi. Wtedy Michael zaczął opowiadać dużo o swoich marionetkach, o tym, że one balansują między życiem a śmiercią. Od dłuższego czasu już nie tworzył, ale obiecał, że do mojego filmu zrobi jeszcze jedną – ostatnią marionetkę. Pojechałam do Sztokholmu, aby się z nim spotkać i gdy zobaczyłam cały ten zbiór marionetek zamkniętych w pudłach, stwierdziłam, że to jest temat, że muszę się tym natychmiast zająć, a film o śmierci poczeka. 
Przy rozpakowywaniu kartonów Michael zasłabł. Powiedział, że to może być jego ostatnia wielka przygoda ze sztuką, ostatni performance. Pomyślałam, że może te marionetki po raz ostatni wyjdą z kartonów, po raz ostatni Michael tchnie w nie ducha. To było niezwykłe przeżycie.

Porównując jeszcze film „Themerson & Themerson” i „Marionetistę” można zauważyć, że interesują panią artyści, którzy wyraźnie łączą swoje prywatne życie ze sztuką.

Dla mnie ta relacja, to połączenie życia i sztuki, jest kwintesencją artyzmu. Interesują mnie ludzie, którzy nie tworzą po coś, nie myślą o korzyściach, pozycji czy sławie. Twórczość Michaela i Themersonów to naturalny proces, który jest nieodzowną częścią ich życia. Przecież wszystkie marionetki Michaela noszą w sobie historię osób, które znał, które towarzyszyły mu od dzieciństwa, które były lub dalej są dla niego bliskie.

Świat głównego bohatera jest magiczny i tajemniczy. Czy trudno się o nim opowiada?

Od początku wiedziałam, że muszę zastosować narrację niejako dwutorową. Z jednej strony pokazać świat realny, w którym żyje Michael, z drugiej strony pokazać świat nierealny, magiczny, który tworzą marionetki. Oczywiście, te dwa światy ze sobą współgrają, tworzy się dialog, istnieją punkty styczne. Kiedy robiłam film, na własnej skórze odczułam, jak się splatają, np. pewnego razu zginęła tajemniczo głowa Don Kichota. Takich przedziwnych, niewytłumaczalnych zjawisk było więcej. W filmie Michael wspomina, że po latach przeczytał list od chrzestnego, napisany kilka dni przed śmiercią w Auschwitz. List był proroczy, bo przepowiadał czteroletniemu Michaelowi, że zostanie marionetkarzem. Staram się opowiedzieć o tych magicznych momentach, choć przecież trudno je logicznie wytłumaczyć.

W filmie jest kilka scen, w których możemy przyjrzeć się warsztatowi artysty, zobaczyć od kuchni jego pracę. Na przykład scena, w której bohater lepi z gliny twarz marionetki.

To nie jest film stricte o warsztacie marionetkarza, choć rzeczywiście są sceny, w których i ta strona jest ważna. Wspomniany fragment stwarzania marionetki ma w sobie jakąś organiczność, fizyczność, którą możemy dotknąć, ale już samo ożywienie kawałka gliny, tchnienie życia, to sprawa czysto metafizyczna. O tym cudzie mówi Michael w filmie. On jest prawdziwym profesjonalistą w swoim fachu, ale oprócz tego wierzy w dusze swoich marionetek, co pozwala nam odkryć ich własny świat.

Warto dodać, że Meschke odkrywa dla nas na nowo świat wartości, które reprezentują konkretne marionetki. Antygona, Don Kichot, Mały Książę – to przecież postaci uniwersalne.  

Chciałam, aby film był uniwersalny i żywy. Chciałam również, aby sceny z zycia marionetek były surrealistyczne, a jednocześnie osadzone w codzienności. Wybrałam takie marionetki, które niosą w sobie ponadczasowe problemy, rozterki i wartości, postaci, których symbolika jest cały czas obecna. Przecież to nie jest ważne, że np. Antygona jest postacią antyczną, że Don Kichot to jeszcze inna epoka. Po prostu, te marionetki niosą w sobie prawdy typowe, uniwersalne, które odnajdziemy niemalże na każdym rogu ulicy.
Michael potrafi swoim marionetkom nadać niezwykle ludzki kształt. To jego wielka zdolność, coś, co odróżnia go od wielu innych marionetkarzy. Przy realizacji odniosłam wrażenie, że twarze lalek, ich mimika, oczy, kryją w sobie emocje prawdziwych ludzi. Chciałam to podkreślić w filmie, bo to jest ważne, bo dzięki temu możemy odnieść się do tych marionetek, do wartości, które niosą, nawiązać z nimi kontakt. Ten emocjonalny dialog doskonale nawiązuje w filmie Iréne Jacob. Niezwykłość marionetek Michaela sprawiła, że Iréne mogła swobodnie wczuć się w ich dusze. 

To na koniec zapytam właśnie o Iréne Jacob. Podobno razem pracujecie nad fabułą. Można dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat?

Po filmie dokumentalnym i teatrze to będzie kolejny etap naszej niesamowitej współpracy. Ten projekt opowiada o niezwykłych kobietach, które wyjechały w latach 80’ z Polski do Tanzanii. Iréne gra córkę jednej z tych kobiet. Po latach przybywa do Afryki i próbuje odnaleźć jakiekolwiek ślady matki i towarzyszących jej kobiet. Próbuje dowiedzieć się dlaczego wyjechały, co się wydarzyło w Tanzanii, dlaczego nigdy nie wróciły? Tajemnice przeszłości stają się teraźniejszością i kluczem do poszukiwania  tego, co niewidzialne. 

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Dziękuję.

 

 
Rozmawiał Daniel Stopa