RAFAŁ SKALSKI: MOJA METODA JEST PROSTA – PRÓBOWAĆ ZAPRZYJAŹNIĆ SIĘ Z BOHATERAMI

Na festiwalu IN THE PALACE w Bałcziku w Bułgarii, obok „Matki” Jakuba Piątka (która nota bene otrzymała nagrodę dla najlepszego dokumentu), pojawił się film Rafała Skal­skiego „Kochankowie”. Z reżyserem „Kochanków” rozmawiała Valentina Bozhichkova.


Dlaczego zdecydowałeś się na nakręcenie tego filmu?

Rafał Skalski: Na początku 2009 roku firma EUROMEDIA – producent wykonawczy filmu "Kochankowie" – zaproponowała, żebym zrobił film o miłości ludzi niepełnosprawnych. Widzieli mój wcześniejszy dokument „52 procent”, spodobał im się i dlatego mnie wybrali. Zdecydowałem się na zrobienie tego filmu po jednym dniu developmentu. Pomyślałem, że to może być bardzo interesujące – film o różnych etapach miłości, a nie o osobach niepełnosprawnych wyłącznie. Chciałem, żeby niepełnosprawność moich bohaterów stała się tłem, a nie głównym tematem filmu.


Historie, które oglądamy, są bardzo intymne i ukazane z czułością. W jaki sposób spotkałeś swoich bohaterów?

R. S.: Na development poświęciliśmy trzy miesiące i w tym czasie szukaliśmy bohaterów po całej Polsce. Zrobiliśmy swoisty „casting” dokumentalny. Spotkaliśmy około 30 par, z których 5 wybraliśmy do filmu.


Imponujące, że bohaterowie pozwolili kamerze zbliżyć się do ich prywatnego życia. Jak udało Ci się to zrobić?

R. S.: Moja metoda jest prosta – próbować zaprzyjaźnić się z bohaterami. I zawsze być wobec nich uczciwym. Razem z moim operatorem staraliśmy się być po prostu sobą. Bardzo dużo rozmawiałem z bohaterami, zwłaszcza przed zdjęciami, bez obecności kamery.


Opowiedz mi o Twoim najcięższym dniu zdjęciowym.

R. S.: Dla mnie każdy dzień w domu kogoś innego jest dość ciężki. Wiesz, to naprawdę dziwne. Musisz stworzyć pewną granicę dla swojego bohatera i jasno określić, kiedy jesteś „w pracy”, a kiedy jesteś „normalny” - tak, aby można było porozmawiać. Ciężko było zwłaszcza w okresie, kiedy kręciliśmy czwartą parę – tę, która miała kryzys miłosny. Czasem sytuacja stawała się zbyt intymna.


Ostatnio motyw miłości w kinie stał się dość banalny, stąd reżyserzy próbują „zgorszyć” publiczność przez pokazanie miłości z innych perspektyw. W twoim filmie perspektywa również jest inna, choć koncentrujesz się na głębokiej, bliskiej relacji między dwojgiem ludzi. Czy to było trudne?

R. S.: Nigdy nie interesowało mnie „skandalizowanie” czy przełamywanie jakiegoś tabu. Dla mnie najbardziej interesującym dokumentem jest film o normalnym, zwykłym człowieku, który odnajduje się w niezwykłej, niecodziennej i trudnej sytuacji. „Kochankowie” opowiadają właśnie historię o zwykłych ludziach, znajdujących się w niezwykłej sytuacji – sytuacji niepełnosprawności. I  to jest naprawdę trudne.


Jak rozpoczęła się twoja miłość do kina?

R. S.: Kiedy miałem 8 lat, marzyłem, żeby zostać paleontologiem. Wtedy też zobaczyłem “Jurrasic Park” Spielberga i zrozumiałem, że jako reżyser mogę nie tylko wykopywać kości,  ale również sprawić, że dinozaury ożyją raz jeszcze! Dlatego w wieku 12 lat nakręciłem pierwszy film. Tak to wszystko się zaczęło.


Nad czym obecnie pracujesz?

R. S.: Teraz pracuję nad nowym projektem dokumentu, który będę kręcił w Tajlandii. W sierpniu rozpoczną się poszukiwania bohatera, a jesienią – międzynarodowego dystrybutora. Jestem również w trakcie pracy nad moim pełnometrażowym debiutem fabularnym – science-fiction w stylu neo-noir…




Wywiad z Rafałem Skalskim w wersji angielskiej znajduje się na stronie festiwalu IN THE PALACE: www.inthepalace.com/en/2011/journal