53. KRAKOWSKI FESTIWAL FILMOWY – ROZMOWY Z ZAGRANICZNYMI GOŚĆMI

Zapraszamy do czytania pofestiwalowych rozmów z zagranicznymi gośćmi 53. Krakowskiego Festiwalu Filmowego, które przeprowadziła ekipa redakcyjna Polishdocs.

ROZMOWA Z GRIT LEMKE

Dawid Myśliwiec: Który raz jest pani na Krakowskim Festiwalu Filmowym?

Grit Lemke: Przyjeżdżam na KFF już od dobrych kilku lat, stał się jednym z moich ulubionych festiwali.

Jakie było pani pierwsze wrażenie na temat tej imprezy?

To idealne miejsce, by spotkać kolegów z branży i filmowców oraz aby odkryć niesamowite filmy, szczególnie wśród polskich dokumentów.

Jak bardzo KFF różni się od DOK Leipzig, festiwalu, który pani współorganizuje?

DOK Leipzig jest znacznie większą imprezą, zaś wielką zaletą krakowskiego festiwalu jest jego kameralna atmosfera. Odnosi się tu wrażenie, że rzeczywiście można poznać każdego i z każdym porozmawiać, dlatego nie ma poczucia sztuczności, które towarzyszy większości festiwali. Różnicą czysto formalną jest to, iż w Lipsku prezentujemy jedynie dokumenty oraz animacje, zaś w Krakowie jest także miejsce dla krótkich fabuł. Z tego też powodu na KFF przyjeżdżają także ludzie z branży krótkometrażowej, których raczej nie spotka się w Lipsku.

Jakie doświadczenia i/lub rozwiązania może pani przenieść z Krakowa do Lipska?

Być może właśnie szerokie możliwości kontaktów branżowych mogłyby się sprawdzić także na DOK Leipzig. Trudno jednak bezpośrednio przenieść jakiekolwiek rozwiązania, ponieważ nasz festiwal działa nieco inaczej.

Jak bardzo tego typu festiwale mogą pomóc młodym dokumentalistom w ich karierach?

Zdecydowanie mogą im pomóc i to nie tylko dlatego, że pozwalają im zaistnieć w świadomości festiwalowych programerów czy dystrybutorów. Przede wszystkim uczą ich tego jak organizować karierę filmową, jak przygotowywać się do festiwali, jak działać w sieci branżowej, itp. Tak naprawdę tę wiedzę filmowcy powinni wynosić ze szkół filmowych, ale tak się niestety nie dzieje, dlatego muszą ją przyswajać już w życiu zawodowym. Powinni także brać udział w festiwalach kiedy tylko to możliwe (nawet wtedy, gdy nie pokazują żadnego swojego filmu) i korzystać z każdej okazji, by spotkać się z przedstawicielami branży. Powinni spotykać się z programerami i dystrybutorami i po prostu pytać. Jeśli stworzyli film, powinni zawsze mieć przy sobie kopię promocyjną i upewnić się, że egzemplarz z napisami dostępny jest w wideotece, bo właśnie tam programerzy zazwyczaj oglądają filmy. Wydaje się, że to bardzo podstawowe informacje, ale właśnie w Krakowie spotkałam kilku młodych filmowców, którzy o tych podstawach nie wiedzieli.

Jaka jest przyszłość dokumentu? Czy zainteresowanie tym rodzajem kina jest wystarczające, by zapewnić temu środowisku rozwój?

Jeśli chodzi o produkcję, to przyszłość nie rysuje się w różowych barwach, jednak jestem spokojna o zainteresowanie tą gałęzią filmu. Musimy jednak mieć świadomość tego, że kultura europejskiego dokumentu artystycznego jest obecnie przyćmiewana przez amerykański, telewizyjny styl tworzenia kina dokumentalnego. To coś, z czym festiwale w Europie będą musiały w przyszłości się mierzyć i będzie to spore wyzwanie. Oznacza to jednak również, że festiwale takie, jak ten krakowski, będą miały coraz większe znaczenie.

Rozmawiał Dawid Myśliwiec.


ROZMOWA Z VETONEM NURKOLLARIM

Magdalena Ciesielska: Jak pan ocenia Krakowski Festiwal Filmowy?

Veton Nurkollari: Przede wszystkim doceniam Krakowski Festiwal Filmowy za stronę organizacyjną. Widać, że program jest starannie przygotowywany. Gościnność, świetne centrum festiwalowe, duży nacisk na kwestię rynku filmowego, pokazy, uczestnicy i oczywiście samo miasto – to wszystko robi bardzo dobre wrażenie.

Która z sekcji filmowych jest najbardziej intersująca?

Wszystkie sekcje: konkursowe i pozakonkursowe, są intersujące. To jest duży plus, że z jednej strony można zobaczyć najlepsze filmy roku w Konkursie Dokumentalnym, z drugiej strony takie sekcje, jak Spojrzenie na Szwajcarię czy Smok Smoków dla Paula Driessena, pozwalają poszerzyć horyzonty. Do tego dochodzi kapitalna jakość projekcji, nawet w kameralnych salach, dzięki czemu każdy film ogląda się z przyjemnością.

W porównaniu z innymi międzynarodowymi festiwalami, jak wypada KFF?  

KFF ma już swoją renomę i każdy, kto zajmuje się lub interesuje kinem dokumentalnym, kojarzy tę imprezę. O poziomie festiwalu świadczy chociażby nagroda Smok Smoków, bo to jest gwarancją, że co roku zobaczymy filmy i postać wybitną, człowieka z niepowtarzalnym dorobkiem, osobę uznawaną na całym świecie.

A jak ocenia pan poziom polskich filmów na tegorocznym KFF? 

Akurat nie widziałem zbyt wielu polskich filmów. W Konkursie Dokumentalnym startowały dwa intersujące projekty Łozińskich. To autorzy znani w Europie. Ogólnie, polskie dokumenty są jednymi z najlepszych na Starym Kontynencie. Wasza tradycja kina dokumentalnego jest długa i bogata.

Jaki festiwal poleciłby pan miłośnikom kina dokumentalnego?

Bardzo lubię mały festiwal Play-Doc, który w marcu odbywa się w Tui, kameralnym, klimatycznym miasteczku w Hiszpanii. Takie miejsca sprzyjają festiwalom.   

Rozmawiała Magdalena Ciesielska


ROZMOWA Z PATRICIĄ DRATI RONDE

Magdalena Ciesielska: Co w pani opinii przyciąga zagranicznych miłośników filmu dokumentalnego na Krakowski Festiwal?


Patricia Drati Rønde: To impreza, na której można zobaczyć wiele znakomitych polskich produkcji dokumentalnych. Ja właśnie dlatego tu przyjechałam. Także Kraków jest doskonałym miejscem dla tego typu imprez. Miasto nadaje rytm Festiwalowi. Każdy może tu z każdym spokojnie porozmawiać, spotkać międzynarodowych gości.

Jak ocenia pani poziom prezentowanych filmów?

Wiele filmów pozytywnie mnie zaskoczyło. Widziałam też sporo ciekawych prac na DOCS TO GO! Po tym co zobaczyłam, jestem pewna, że powstaną świetne filmy.

Jakieś polskie tytuły przykuły pani uwagę?

Co do konkretnych tytułów; bardzo spodobał mi się „Dziennik z podróży”. Takie filmy potwierdzają siłę polskiego dokumentu. Rok wcześniej autorzy pokazywali projekt na DOCS TO GO!. Już wtedy sądziłam, że to będzie dobre kino. Nie myliłam się.  

Rozmawiała Magdalena Ciesielska


ROZMOWA Z KATE GARNER

Daniel Stopa: Pierwsze skojarzenia, gdy słyszy pani słowa Krakowski Festiwal Filmowy?

Kate Garner: Tylko miłe skojarzenia. Imponująca liczba filmów i ich wysoki poziom. Polityka festiwalowa, zwrócenie uwagi na sprawy bieżące, na produkcję filmową, atmosfera i miasto – to wszystko jak najbardziej na plus.

Co roku odwiedza pani wiele festiwali. Czym wyróżnia się KFF?

Warto podkreślić, że KFF przyciąga niebywałą uwagę producentów filmowych i instytucji, które wspierają reżyserów. To jest bardzo ważne dla filmowców, zarówno tych z dorobkiem jak i początkujących, bo daje im szansę zaistnienia. Korzysta też na tym festiwal, bo każdy zabiega o to, aby tutaj pokazać swój film, projekt, nad którym aktualnie pracuje. Tworzy się więc coś na wzór targów filmowych.

Przeznaczona jest dla nich specjalna strefa. Co pani o niej sądzi?

Zawsze na takich oficjalnych spotkaniach brakuje czasu, aby o wszystko zapytać, aby się wszystkiego dowiedzieć. Na szczęście w katalogu zamieszczono zdjęcia producentów i dzięki temu można było porozmawiać z ludźmi nie tylko na wyznaczonych spotkaniach, ale nieco luźniej.

A jakie  konkretnie filmy spodobały się pani na tegorocznym KFF? 

„Nie nasz świat” – to bardzo mocny, poruszający film, który wprowadza zupełnie odmienne spojrzenie na szeroko dyskutowany temat. „Kobieta z kamerą” to kolejny tytuł, który przykuł moją uwagę (nawiasem mówiąc świetna rozmowa wytworzyła się po jego projekcji). Na początku myślałam, że „Dziennik z podróży” to będzie opowieść stricte o polskiej kulturze, o poznawaniu tego kraju. Ale relacja Tadeusza Rolkego i jego ucznia Michała wzbogaca ten dokument, sprawia, że staje się uniwersalny, dostępny także dla zagranicznych widzów. „Ojciec”, „Biały czarny chłopiec”, „W ciemni” – te filmy również na długo zapamiętam.

Jak ocenia pani rynek filmu dokumentalnego? Jaki powinien być film, aby zainteresował widzów?

Jest spora konkurencja i bardzo trudno zdobyć dofinansowanie. Twój projekt musi być naprawdę szczególny, musi przykuwać uwagę. „Nie nasz świat” opowiada o największym obozie dla palestyńskich uchodźców w Libanie. Temat dość oklepany, ale autor pokazuje go w całkowicie świeży sposób, robi film unikalny. Wiele projektów, które widziałam na DOCS TO GO! też posiadało unikalny rys. Ważne jest to, by filmowcy skupili się na tym, co robią, skupili się na historii, którą chcą odpowiedzieć i znaleźli dla niej odpowiedni styl. Jeśli będą tak działać, na pewną ludziom spodoba się to, co stworzą.

Rozmawiał Daniel Stopa