O FILMIE "PHNOM PENH LULLABY" PAWŁA KLOCA

"Spoglądam na niebo, wysoko ponad horyzont. Uśmiecha się do mnie swoim pięknem. Jestem blisko Ciebie. A Ty pytasz, czy jesteśmy dla siebie stworzeni" – tym fragmentem piosenki rozpoczyna się opowieść o Ilanie, Izraelczyku, który mieszka w Kambodży z khmerską kobietą i ich córkami. Słowa te wprowadzają nas również w świat przepełniony marzeniami, a jednocześnie okryty ciążącą tajemnicą.


Ilan, bohater „Phnom Penh Lullaby” Pawła Kloca, opuścił Izrael wiele lat temu. Jak sam przyznał, było wiele powodów. Przez długi czas nie miał pracy w rodzinnym kraju. Wojna i sytuacja polityczna nie sprzyjały prowadzeniu normalnego, spokojnego życia. Poza tym - jak podkreśla Ilan - jeśli komuś nie udaje się w jednym miejscu, to może zamienić je na inne – inne, czyli lepsze. I wydawałoby się, że tym właśnie kierował się bohater – poszukiwaniem lepszego miejsca, lepszego życia. Czy znalazł je w istocie? Czy czuje się szczęśliwy w nowej, kambodżańskiej rzeczywistości?


Film Pawła Kloca pokazuje, że Kambodża nie jest rajem na ziemi, ani nawet jego zakątkiem. Tu całe życie toczy się na brudnej, pełnej śmieci ulicy – ludzie mieszkają na chodnikach, śpią wprost na ziemi, w różny sposób starają się zarabiać pieniądze. Tu wszystko dzieje się w nocy – czyż właśnie pod osłoną mroku nie jest najłatwiej ukryć coś, co wykracza poza moralność i etykę? Na kambodżańskiej ulicy królują narkotyki, alkohol i prostytucja. Piękne, skąpo ubrane młode kobiety, a nie rzadko jeszcze dorastające dziewczyny, przechadzają się wzdłuż ulicy, szukając nowych klientów. Dzięki ukrytej kamerze stajemy się nawet świadkami zaskakujących propozycji – „100 dolarów za bardzo młodą, chcesz trzynastolatkę, dziesięciolatkę?”.


Na tle takiej właśnie rzeczywistości poznajemy Ilana. Bohater wróży z kart tarota. Profesji tej nauczył się od pewnej starej kobiety z Tajlandii, która wyczuła w nim talent do przepowiadania przeszłości. Ilan zarabia więc na życie, odczytując ze starych, poniszczonych i dla nikogo niezrozumiałych kart przyszłość innych ludzi. Od razu przychodzi nam na myśl, czy również widzi swoją? Czy potrafi odkryć tajemnicę swojej przyszłości? Z drugiej strony, nie opuszcza nas wrażenie, że Ilan nie tylko stoi przed wielką niewiadomą przyszłych zdarzeń, ale również okrywa tajemnicą te przeszłe. Nie wiemy, co wydarzyło się w życiu bohatera, dlaczego tak naprawdę przybył do Kambodży i jakie są początki jego dość niezwykłej, skomplikowanej relacji z khmerską kobietą. I pomimo tego, że jesteśmy bliskimi świadkami ich intymnych rozmów, wciąż pozostaje więcej pytań, niż odpowiedzi. Sam Ilan stopniowo i fragmentarycznie odkrywa pewne fakty z życia swojej partnerki Saran – ile w rzeczywistości ma dzieci, ile z nich umarło i dlaczego…


Można przyznać, że cały film Pawła Kloca osnuty jest pewną mgłą tajemnicy, a każda postać – Ilan, Saran, ich dzieci, dziewczyna z ulicy, turystka z Londynu, która chce usłyszeć od naszego bohatera, co wydarzy się w jej najbliższej przyszłości – ukrywa jakiś sekret i za wszelką cenę stara się, aby nie ujrzał on światła dziennego. Reżyser nie poprzestał jednak na podkreśleniu tej tajemniczej sfery – właściwej każdemu człowiekowi po bliższym się przyjrzeniu. W filmie zarysowane są również marzenia. Każdemu bohaterowi towarzyszy pragnienie szczęścia, miłości i akceptacji – wydawałoby się, że są to wartości, które należą się wszystkim, bez wyjątku. Ilan jednak mówi: „ból i cierpienie – to nasze życie”.


W jednej z ostatnich scen filmu, Ilan i Saran, ze względu na brak pieniędzy, oddają córeczkę rodzinie zastępczej. Mała dziewczynka odjeżdża z nowymi opiekunami, a nasi bohaterowie zostają na ulicy. Widzimy, jak ich wzrok podąża za oddalającym się samochodem. Nagle za ich plecami w jednym z budynków zapalą się światła. Może jest to znak, że ich losy potoczą się innym torem…