ŻYĆ SZYBKO CZY POMAŁU? O FILMIE TOMASZA WOLSKIEGO

Kiedy po raz pierwszy obejrzałem dokument Tomasza Wolskiego „Pomału” (2010) przypomniał mi się, starszy o niespełna półwiecze, film Władysława Ślesickiego „Rodzina człowiecza” z1966 roku (nagrodzony Złotym Lajkonikiem w Krakowie i Złotym Lwem w Wenecji). Oba utwory, prócz tematu (obraz życia wiejskiego), łączy podobna poetyka.

Wszelkie informacje faktograficzne: imiona bohaterów, nazwa wsi, w której toczy się akcja oraz data rozegranych wydarzeń zostały w „Pomału” pominięte. Wolskiego i Ślesickiego, bardziej niż suche fakty, interesuje człowiek i jego codzienność (w „Rodzinie człowieczej” informacja, że sfilmowane obrazy pochodzą ze wsi Płaska w powiecie augustowskim, znalazła się na marginesie jednej ze scen). Tym samym oba dokumenty wyrażają przesłanie, sformułowane w latach pięćdziesiątych przez autorów „Family of Man” (wystawy fotograficznej, która wyraźnie zainspirowała Ślesickiego do realizacji „Rodziny człowieczej”): "człowiek jest jeden i świat jest jeden, a co za tym idzie, wszyscy tworzymy wielką rodzinę, którą łączy wspólny los, przeżycia, uczucia i doświadczenia".

                   
W filmie Tomasza Wolskiego nie znajdziemy powszechnie przyjętego schematu dramaturgicznego, opartego na związkach przyczynowo-skutkowych, zawiązaniu akcji i punkcie kulminacyjnym. „Pomału” przedstawia nam rzeczywistość, którą bohaterowie dobrze znają. Oglądamy ich codzienność, rytuały dnia powszedniego, takie, jak rozpalanie w piecu, ścielenie łóżka, budzenie się, karmienie i wyprowadzanie zwierząt, ścinanie i zwożenie drzewa, jedzenie, itp. Dostajemy więc pojedyncze epizody, które składają się na życie rodziny.


Wartość tak luźno powiązanych wątków tkwi w ich poetyckości. I tu należy się ukłon w stronę reżysera, który potrafi zachować dystans i cierpliwość wobec filmowanych wydarzeń – nie ocenia pochopnie, nie umieszcza się w centrum akcji. Dostrzegamy to przede wszystkim w scenach rąbania drzewa, parzenia herbaty, narodzin cielaka czy mierzeniu ciśnienia. Dominują wtedy długie, statyczne ujęcia, a ścieżkę dźwiękową wypełniają naturalne odgłosy. Dialogi pojawiają się rzadko, a jeżeli już są, to przeważa w nich słowo pomału, skierowane zwykle do pracujących zwierząt. Ten, pozbawiony stylistycznych fajerwerków, dokument stara się najobiektywniej przedstawić codzienność bohaterów, wierząc, że w potoczności zawiera się poezja.


W „Rodzinie człowieczej” kamera prawie nigdy nie opuszczała gospodarstwa. U Wolskiego jest podobnie, wydarzenia rozgrywają się w domu, przy obejściu i w polu. Ważnym elementem jest droga prowadząca do domu, której ujęcia stanowią klamrę filmu. To jedyne sceny mówiące nam o istnieniu świata zewnętrznego, miejskiego. W przejeżdżających po szosie samochodach nie potrafimy rozpoznać ich pasażerów, nie rozróżniamy marek pojazdów, a nawet ich kształtu. Podkreślone zostały przeciwieństwa: pomału-szybko, wieś-miasto, życie-śmierć (w końcowych scenach drogą przejeżdża kondukt żałobny, natomiast w pierwszej części filmu, w zagrodzie, przychodzi na świat cielak). Autor dokumentu, prócz zawężenia naszej percepcji do konkretnego mikroświata, sygnalizuje więc obecność życia poza gospodarstwem.


Poprzez izolację od świata zewnętrznego życie bohaterów sprawia wrażenie pełnej harmonii. Ową harmonię podkreślają ujęcia przyrody (przeprawa bydła przez strumień, zwożenie drzewa z  lasu). Jeden z bohaterów sprawdza, czy zboże jest już gotowe do zbioru. Widzimy, że natura decyduje, kiedy mieszkańcy domu zaczną pracować przy zbiorach. Praca nie jest łatwa. Jedynie dziecko może dłużej niż domownicy spać i cały dzień się bawić. Ale i ono, podobnie jak zboże, dojrzeje i wtedy zadecyduje, czy żyć szybko, czy pomału.


Daniel Stopa