RECENZJA FILMU "ŻYCIE MOTYLA"

Marcin „Różal” Różalski, bohater filmu Piotra Bernasia, zawodowy kick-boxer i zawodnik MMA ma wojnę we krwi. Jest bezlitosny dla swojego ciała, które hartuje dyscypliną, treningiem i walką na ringu. Otwarcie i nie przebierając w słowach mówi o swojej autodestrukcyjnej osobowości, wymarzonej śmierci na ringu i bólu, tym fizycznym i psychicznym. Z drugiej strony próbuje ułożyć swoje życie osobiste, być może w nadziei na to, że wyciągnie go ono z przepaści, w którą się powoli stacza.

Pojedynki w ramach wszechstylowej dyscypliny MMA (ang. mixed martial arts) gromadzą w nowoczesnych arenach i przed telewizorami mnóstwo widzów, głównie ze względu na widowiskową brutalność. Marcin Różalski walczy tak, jak gdyby był pozbawiony strachu o własne zdrowie. Reżyser filmu odsłania inne, wręcz delikatne oblicze wytatuowanego „gladiatora”, jak nazywa się czasem zawodników MMA. Podobnie jak Andrzej Gołota w dokumentalnym filmie Tomasza Blachnickiego i Roberta N. Wachowiaka, „Endrju”, nie jest w stanie rozstać się ze swoją profesją. Refrenem w „Życiu motyla” jest odgłos przyspieszonego oddechu oraz zbliżenia ukazujące surowy, zacięty wyraz twarzy sportowca. Z dystansu zwykle spogląda na niego zaniepokojona partnerka. W jednej ze scen, daje mu w prezencie pięknego, czarnego konia: „Idealny koń dla ciebie. Skończysz karierę, zaczynamy coś zupełnie nowego.” Końca kariery jednak nie widać, w ostatniej scenie filmu zwierzęciem zajmuje się Marta, Marcin natomiast trenuje do następnej walki.

W „Życiu motyla” szczególną uwagę zwraca montaż dźwięku. Scenom towarzyszy kakofonia sali treningowej lub przejmująca cisza pozwalająca skupić uwagę na introspektywnych ujęciach głównego bohatera. Marcin Różalski opowiada o traumatycznych momentach ze swojego życia, między innymi o wypadku, który na dobre wyeliminował go z zawodowego kick-boxingu. Twórcom udało się sportretować jego życie niezwykle przejmująco i wiarygodnie.

Michał Kucharczyk