„SUPERJEDNOSTKA” TERESY CZEPIEC - RECENZJA

Krótki dokument Teresy Czepiec "Superjednostka" będzie premierowo pokazany na 57. festiwalu filmowym DOK. Leipzig. Zapraszmy do lektury recenzji filmu pióra Daniela Stopy.

Katowicka Superjednostka jest jednym z największych budynków mieszkalnych w Polsce. To PRL-owska odpowiedź na Jednostkę Marsylską francuskiego architekta i urbanisty Le Corbusiera, autora idei bloku zwanego „maszyną do mieszkania”. W mającym 185,5 metrów długości molochu (15 pięter spoczywających na żelbetonowych nogach) mieszczą się 762 mieszkania. Żyją w nich setki, a może nawet tysiące osób. W swoim debiucie dokumentalnym Teresa Czepiec wysoko zawiesiła sobie poprzeczkę, próbując opisać codzienne funkcjonowanie tego niezwykłego miejsca i to w zaledwie 20 minutowym filmie.

Całość filmu to wędrówka po długich korytarzach, miejscach, które skrywają różne maszyny i instalacje, podziemnych garażach, pomieszczeniach gospodarczych i wybranych mieszkaniach. Kamera Pawła Dyllusa bez natarczywości, bez nadmiernego pośpiechu, zachowując odpowiedni rytm, wnika w niektóre zakątki, aby w wizualnej i dźwiękowej syntezie zawrzeć pełny obraz życia budynku – jego przebudzenie, funkcjonowanie w dzień i w noc. Wszystko wydaje się tu żywe, każdy mniejszy i większy element Superjednostki: windy, mrugające przyciski, skrzynki na listy, włączniki, zsyp na śmieci, wszelkie rury, kanały wentylacyjne, tworzą wspólny organizm, który stale pulsuje.

„Superjednostka” to również galeria przeróżnych postaci, obraz generacji żyjących i funkcjonujących w jednym miejscu. Dzieci, studenci, młode pokolenie, emeryci, sprzątaczka, obsługa techniczna budynku… - każda z osób gości na ekranie ledwie na chwilę, a jednak w tych mikroportretach możemy dostrzec coś więcej – ich współżycie z blokiem, indywidualną i szczególną relację z miejscami, urządzeniami i nie tylko.

Teresie Czepiec udało się w krótkiej formie zawrzeć to, co najważniejsze – emocje, klimat, nastrój, rytm. W koronkowo zmontowanym obrazie mikrokosmosu dostrzegamy prawdę o całości. Przypomina się znakomity film Marcela Łozińskiego „Moje miejsce” (1985), choć przesłanie oby filmów jest zupełnie odmienne. Przypominają się też liczne krótkie formy, w których dokumentaliści po mistrzowsku łączyli analizę i filmowy żar.    

Daniel Stopa