„BRACIA” WOJCIECHA STARONIA

Wojciech Staroń na przestrzeni ostatnich kilku lat stał się tym polskim dokumentalistą, który konsekwentnie uświadamia nam, że film dokumentalny jest sztuką, że zwykła, prozaiczna codzienność można ukrywać najgłębsze i najbardziej nośne znaczenia. Swoim najnowszym filmem „Bracia”, nagrodzonym na 68. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Locarno, po raz kolejny udowodnił, że jego twórczość stanowi wartość, którą trudno przecenić.

Istotą rzeczy jest prostota – te słowa cisną się na usta, gdy ogląda się „Braci”. To film prosty, skromny, unikający popisów warsztatowych i efektownych chwytów formalnym. W tym wszystkim Staroń zdaje się być bliski najpiękniejszej tradycji światowego, a także polskiego dokumentu spod znaku Roberta Flaherty’ego czy Władysława Ślesickiego, bliski kinu, które przede wszystkim poszukuje i odkrywa prawdę o człowieku. W „Braciach” dokumentalista portretuje niespieszną, codzienną egzystencję braci Kułakowskich. Po blisko 80 latach od zesłania na Syberię, bracia Kułakowscy decydują się na powrót do Polski, by zacząć życie od nowa – taka informacja pojawia się na początku filmu. To ich nowe życie toczy się z daleka od zgiełku wielkomiejskiego świata, w małej wsi na Warmii. Wyznaczane jest przez powtarzalne czynności, każda z nich jest równie ważna i wykonywana, a także filmowana w takim samym skupieniu – zarówno koszenie trawy, jak i poranny spacer, fizyczne ćwiczenia czy malowanie pejzaży przez młodszego z braci. Czas wypełniony pracą, pasją i ciągłym obcowaniem z przyrodą to ulotne chwile kosztowania życia, tajemnica istnienia. Życie bohaterów jest w jakimś sensie lepsze, bo bardziej harmonijne, wspólne, zgodne z ich wewnętrznym krajobrazem.

Bracia Kułakowscy zachowali człowieczeństwo i ogromną siłę, choć ich losy targane były przez najciemniejsze dzieje XX wieku. Moje dzieciństwo to bose nogi i błoto, to mróz i głód, to zesłanie i więzienie, lecz skrzydła mojego trudu wzniosły mnie na wysokość Brukseli – przemawia Alfons Kułakowski podczas otwarcia swojej wystawy w Europejskim Komitecie Regionów. Cały czas musieli walczyć, ciągle coś przezwyciężać, ale przy tym kosztowali życie, poszukiwali jego jasnej strony , byli razem. Na tym właśnie polega istota braterskości. Udało się to także uchwycić we fragmentach archiwalnych filmów 8 mm i 16 mm Mieczysława Kułakowskiego. Na tych niezwykłych taśmach zapisano ulotne chwile ludzi, którzy potrafią nadać swojej egzystencji szczególny posmak. I dziś bracia, kiedy mają blisko dziewięćdziesiąt lat, muszą ponownie stanąć na progu i zmierzyć się z przeciwnościami losu. Po pożarze domu, w którym stracili cały swój dorobek, w tym wszystkie obrazy Alfonsa Kułakowskiego, zaczynają życie od nowa.    

Ten moment jest najbardziej dramatycznym wątkiem filmu. Co robi wówczas Staroń? Daje czas bohaterom, staje z boku, czeka, a wraz z nim czekamy my – zmienia się pejzaż, pora roku, nastaje czas pogodzenia się ze stratą, odbudowy, kolejnej walki i nadziei.

Wojciech Staroń często podkreśla, że realizuje swoje dokumenty przy użyciu metod bardziej kojarzonych z warsztatem reżysera filmów fabularnych. Oczywiście, nie ma w jego filmach fikcji czy ukrytej inscenizacji, ale struktura jego opowieści posiada zbeletryzowany charakter. „Bracia” w całej swojej prostocie i czystszości wyrastają z wnikliwie zebranych i zbadanych faktów. Staroń to dziś rzadki przypadek reżysera, który długo i staranie realizuje swoje filmy. W „Braciach”, jak i w poprzednich filmach Staronia, niewiele pada słów. Jest też charakterystyczne dla Staronia czekanie, sceny, w których w ruch puszczone zostaje życie – wzbijające się do lotu ptaki, grzmot burzy nasłuchiwany przez bohaterów, wejście braci w rozległe pole rzepaku. Te wszystkie sceny są nagrodami dla twórcy cierpliwego, potrafiącego w swoich filmach stworzyć atmosferę wyjątkowego skupienia.   

 

Daniel Stopa