KAWAŁEK PO KAWAŁKU. POZNAĆ NATURĘ I CZŁOWIEKA. O FILMIE MARTY MINOROWICZ

"Kawałek lata" (2010) to, jak mówi reżyserka filmu: "refleksyjny dokument o odbudowywaniu i pogłębianiu wzajemnych relacji między bliskimi sobie osobami. Opowieść ta rozgrywa się podczas tytułowego "kawałka lata", gdy pod koniec wakacji do żyjącego w Bieszczadach dziadka przyjeżdża jego wnuk" *.


Marcie Minorowicz udało się za pomocą metafory zawartej w niezwykle malowniczych kadrach przedstawić taką właśnie próbę nawiązania kontaktu pomiędzy ludźmi oraz z przyrodą. W filmie przez pierwsze kilka minut nie ma żadnych dialogów, później zresztą też jest ich niewiele. Nie są potrzebne, bo charakter postaci dokumentu widać w ich codziennym zachowaniu. Marta Minorowicz zbliżyła się do swoich bohaterów na tyle mocno, że nie musiała posiłkować się żadnym komentarzem z offu lub tłumaczeniem tego, co pokazane na ekranie. Jej film kojarzy się z dziełami dawnej dobrej szkoły polskiego dokumentu, gdzie wnikliwa obserwacja człowieka w pozornie nieistotnym działaniu zostaje wysunięta na plan pierwszy.


Zygmunt Furdygiel, jeden z bohaterów, mieszka od lat na bieszczadzkim odludziu i zajmuje się wypalaniem węgla. Na co dzień, jego jedyną towarzyszką jest przyroda. Zbudował doskonałe relacje z naturą, jednak nieco gorzej radzi sobie z przyjeżdżającym do niego na wakacje wnukiem, Patrykiem Walągiem. Chłopakowi trudno przyzwyczaić się do skromnych warunków u dziadka, a jeszcze bardziej do jego życiowej postawy. Podczas gdy pan Furdygiel reprezentuje wręcz rousseańskiego „dobrego dzikusa” i akceptuje wszystko, co dane przez naturę, Patryk się przeciwko niej buntuje. Drażni się ze żmijami, które mieszkają blisko domu, nie rozumie dlaczego dziadek nie chce ich zabić, ten jednak tłumaczy mu, że należy szanować wszystko, co stworzyła natura, bo każda roślina i zwierzę też chcą żyć. Dochodzi pomiędzy nimi do konfliktu. Wnuk buntuje się, dziadek mu tłumaczy, że chce tylko, aby wyrósł na „normalnego człowieka”. Dla niego normalny to taki, który potrafi szanować każdy przejaw życia i czerpać radość z kontaktu z naturą. Patryk powoli uczy się tego, jednak wciąż ma trudności z kąpielą w strumieniu czy wspomnianym gniazdem żmij.


Pan Zygmunt zdaje się być zupełnie pogodzony z wybranym przez siebie stylem życia i wszystkimi jego konsekwencjami. Dla niego codzienność jest tym, co dla wielu ludzi okazałoby się swoistym obozem przetrwania. Widzimy surowego, przyzwyczajonego do trudu człowieka, który jednak w jednej z ostatnich scen przyznaje, że po wyjeździe wnuka będzie mu ciężko, bo znów zostanie sam w swojej cichej pustelni. To doskonały kontrapunkt ukazujący wielowymiarowość jego charakteru. Pomimo że traktował Patryka surowo, w jego oschłym zachowaniu było dużo miłości, okazywanej nie czule, lecz bardziej „po męsku”. Symbolem budowania relacji dziadka i wnuka staje się tama na rzece – co chwile niszczy ją prąd rzeki, jednak bohaterowie wspólnymi siłami ją odbudowują. Ich relacja często sprawia wzajemną przykrość, czy sprowadza się do obojętności, jednak powoli udaje im się tworzyć męskie, surowe porozumienie. Obraz takich właśnie kontaktów międzyludzkich doskonale wpisuje się w równie surową i groźną bieszczadzką przyrodę.


"Kawałek lata" to przepis na pewien typ kina dokumentalnego. Jego reżyserka nie ucieka się do żadnych zabiegów formalnych, a mimo to (lub może właśnie dzięki temu) udaje jej się osiągnąć głębię przekazu, któremu wartości dodają jeszcze dobre zdjęcia Pawła Chorzępy. W czasach, gdy kino, zarówno dokumentalne jak i fabularne, zarzuca nas zbędnym słowem, "Kawałek lata" pozwala na zanurzoną w ciszy kontemplację prawdziwego człowieka.



Olga Słowiakowska




___

* Źródło: rzeszow.gazeta.pl/rzeszow/1,34975,9133028,Nagroda_we_Francji_za_bieszczadzki_kawalek_lata.html