MÓJ NOWY JORK – RECENZJA FILMU „21 X NOWY JORK” PIOTRA STASIKA

Najnowszy film dokumentalny Piotra Stasika „21 x Nowy Jork” to niezwykły poemat pisany kamerą, żaden tam oziębły obraz będący próbą obiektywnego portretu miasta, ale raczej zbiór uchwyconych w locie refleksji autora nad wszystkim, co go otacza.

„21 x Nowy Jork” to świat w kropli, mozaika złożona z 21 bohaterów. Wszystkich poznajemy w metrze. Uwiedzeni, wychodzimy za nimi na powierzchnię, aby dowiedzieć się coś więcej o ich życiu, poznać ich problemy, pragnienia, namiętności i nadzieje.

Chłopiec, który nie potrafi odnaleźć się wśród rówieśników, mężczyzna, który pół swojego życia spędził w więzieniu, Polka, która przyjechała do nowojorskiej metropolii z małego miasteczka, psychoanalityk, drag queen… – paleta bohaterów jest szeroka i różnorodna, ale razem tworzą wrażenie jednej postaci. Łączy ich nastrój i emocje pulsujące w Nowym Jorku. Niektóre historie dominują, niektóre są ledwo zarysowane. Na pierwszy plan wysuwa się postać Sebastiana, młodego Azjaty, który podróżuje metrem bez jakiegoś szczególnego celu i rejestruje telefonem otaczającą go rzeczywistość. To alter ego reżysera, nie przypadkowo Stasik wspomógł go komentarzem złożonym z zapisków z własnego dziennika. To nie jedyny taki zabieg, bo „21 x Nowy Jork” to swoisty kolaż obrazów, słów, wypowiedzi.

W tym kolażu nie ma klasycznych reguł i zasad, porządek dyktowany jest emocjami i nastrojem. Wszystko spaja muzyka elektroniczna, której rodowodem jest metro. To muzyka z głębin miasta.

Każdego z bohaterów dotyka samotność, komunikują się między sobą wyłącznie za pomocą nowoczesnej technologii – są jej zakładnikami i zakładnikami tego miasta, wprowadzeni w dziwny, hipnotyczny trans nie potrafią się już z niego wybudzić.

To nie jest tylko obraz Nowego Jorku, Stasik idzie o krok dalej i patrzy globalnie. Jego poemat to emocjonalna opowieść o samotności z jaką musi się mierzyć człowiek żyjący w XXI wieku, to choroba nas wszystkich.

Daniel Stopa