"OVER THE LIMIT" MARTY PRUS - PRODUKCYJNE CASE STUDY

"Over the limit"- pełnometrażowy debiut dokumentalny Marty Prus, portretujący rosyjski świat gimnastyki - będzie miał swoją światową premierę za kilka dni na IDFA. Zanim powstał, było już o nim całkiem głośno w międzynarodowym środowisku filmowym. Tuż przed pierwszym publicznym pokazem filmu, przyglądamy się, jak powstawał.

Case study powstało w marcu 2017 roku, na ostatnim etapie realizacji filmu. 

Producentami filmu  są Maciej Kubicki i Anna Kępińska z warszawskiej  firmy Telemark. Projekt, nad którym reżyserka  pracowała od kilku lat, okazał się niezwykłym wyzwaniem zarówno artystycznym, jak i produkcyjnym. A co ciekawe już na etapie realizacji wzbudzał spore zainteresowanie i był prezentowany na najważniejszych pitchingach na świecie. 

Zaczęło się od pewnego marzenia. Marta Prus, wtedy jeszcze studentka reżyserii łódzkiej filmówki, chciała zrobić dyplomowy film dokumentalny o gimnastyce artystycznej, która fascynowała ją od dzieciństwa. Wybrała Rosję, która jest niewątpliwie kolebką talentów w tej dziedzinie. Schody zaczęły się już przy pierwszej dokumentacji gdy okazało się, że jest to bardzo zamknięty świat, a dodatkowo Marta nie znała języka rosyjskiego.

W czasie kilku wizyt w Moskwie i w ośrodku szkoleniowym kadry gimnastycznej w Nowogorsku, gdzie zabrała ze sobą operatora Adama Suzina, wyłonili się bohaterowie i zarysował pomysł na film. Pierwsza była Rita, nastolatka już z ogromnymi sukcesami na koncie, która urzekła reżyserkę od pierwszego wejrzenia. Wyróżniała się na tle innych gimnastyczek i to w niej właśnie Marta dostrzegła historię do opowiedzenia. Równolegle Marta zafascynowała się postacią Iriny, charyzmatycznej trenerki, przewodniczącej Rosyjskiej Federacji Gimnastyki Artystycznej, prywatnie żony jednego z oligarchów rosyjskich, współwłaściciela Gazpromu. Jej postać dawała szanse na szerszy kontekst społeczno-polityczny, choć koniec końców nie o tym Marta chciała zrobić film. Na pierwszym miejscu były relacje między bohaterkami i sportowe napięcie, którego doświadczały na co dzień.. Trudności w dostępie do bohaterów zaczynały się jednak piętrzyć. „Okazało się, że wjazd na teren szkoleniowy w Nowogorsku był prawie niemożliwy - to teren strzeżony, otoczony drutem kolczastym. Jakimś cudem udało nam się przebrnąć przez formalności i weszliśmy do środka. Wszystko wyglądało jak centrum dowodzenia, a nie ośrodek sportowy. Przekonanie zarówno trenerki, jak i gimnastyczki też było wyzwaniem. Na początku nie było nic poza moją wiarą i marzeniem. Wszyscy mówili, że porywam się na niemożliwe. Ale to, że było trudno, właśnie mnie mobilizowało“ – wspomina okres dokumentacji reżyserka.

Koncepcja na film zmieniła się, gdy do gry weszła Yana, przyjaciółka i jednocześnie rywalka Rity, która – choć młodsza – pokonała ją w walce o medal Mistrzostw Świata.  Marta uznała, że być może ciekawe będzie opowiedzenie tej historii z dwóch perspektyw, pokazanie rywalizacji dziewcząt o olimpijskie złoto. „Pojawiła się interesująca sytuacja, której zaczęłam się jej przyglądać – mówi reżyserka. - Starałam się wyobrazić sobie ich relacje, to, co między nimi może się zdarzyć. Trzeba wziąć jednak pod uwagę, że ja byłam w Polsce, a one w Rosji. Wszystko to było pewną moją fantazją na ten temat.“ Podczas pierwszych zdjęć na zawodach w Stuttgarcie okazało się, że ten trop nie ma racji bytu i postać Yany zeszła na dalszy plan. Marta wróciła do pierwotnego pomysłu opowiedzenia filmu poprzez Ritę.

Choć Marta rozpoczęła pracę na własną rękę i niejako partyzanckimi metodami i bez żadnej gwarancji finansowania, od początku wiadomo było, że bez sprawnego i doświadczonego producenta projekt nie będzie miał szans na realizację. Z pomocą przyszedł Maciej Kubicki z firmy Telemark. Z reżyserką poznali się przy okazji innego projektu, który razem realizowali dla MTV. „Marta przyprowadziła wtedy swojego operatora, Adama Suzina, tego samego, z którym teraz pracujemy przy Over the limit. Choć nie mieli niemalże żadnego doświadczenia, przekonało nas to, że wspólnie zaproponowali odrębny styl wizualny. Zauważyliśmy już wtedy, że są, mimo młodego wieku, już bardzo świadomi, tego co chcą osiągnąć i wyjątkowo twórczy w poszukiwaniach oryginalnej filmowej formy“ – wspomina Maciej Kubicki. Telemark wszedł w projekt i rozpoczął się właściwy proces produkcyjny. Zaczęli od pozyskania pieniędzy z PISF. Marta wcześniej dostała dotację na stypendium scenariuszowe, potem wspólnie ubiegali się o wsparcie na dewelopment, a następnie na produkcję. Niestety bez skutku. Jednym z kluczowych powodów odrzucenia projektu był trudny temat i małe doświadczenie reżyserki. Producent zdecydował się jednak na realizację filmu za własne pieniądze – zysk z innych, bardziej komercyjnych projektów miał zapewnić płynność produkcji, co nie jest do końca typową sytuacją.

Prawdziwym wyzwaniem okazała się jednak koncepcja scenariuszowa, którą założyła sobie Marta, a która miała obejmować rok przygotowań zakończony walką o medale na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro. Takie rozwiązanie dramaturgiczne  narzuciło bardzo sztywne ramy czasowe i jednocześnie nadało pewien rygor producencki.

Jako, że temat stawał się coraz bardziej międzynarodowy, naturalną koleją rzeczy było znalezienie zagranicznego koproducenta. Zupełnie niezależnie Marta i Maciej poznali i zainteresowali swoim projektem Hansa Roberta Eisenhauera, niemieckiego producenta z Ventana Films, ale co ważniejsze wieloletniego redaktora zamawiającego ARTE, który właśnie odszedł ze stacji, rozpoczynał niezależną karierę i szukał ciekawych projektów.  To on okazał się ich pierwszą przepustką do zagranicznych kontaktów. Marta zainteresowała go swoim pomysłem będąc na festiwalu Zagreb Dox ze swoim innym krótkometrażowym dokumentem. Spotkanie na Krakowskim FF tylko utwierdziło chęć dalszej współpracy. Na kolejny etap rozmów i ustaleń, Maciej wybrał się do La Rochelle na targi Sunny Side of the Doc, gdzie razem z Eisenhauerem podjęli decyzję o dalszej współpracy. Plan był taki, że jeżeli uda się pozyskać TVP, to na mocy umowy bilateralnej dotyczącej koprodukcji,  jaką Telewizja Polska ma z ARTE, będzie można w znaczący sposób skrócić kolejkę do finansowania. W międzyczasie ARTE czasowo zawiesiło umowę z TVP, ale niemiecki koproducent miał już w głowie inne, dość proste rozwiązanie , które wyniknęło z tej awaryjnej sytuacji – namówił swojego przyjaciela, producenta i filmowca Mikę Kaurismakiego do wejścia w projekt i pozyskanie ARTE poprzez fińskie YLE, które miało analogiczną bileterialną umowę o współpracę. „Pozyskanie Miki Kaurismakiego okazało się też ważne również o tyle, że mieszkał on i pracował od jakiegoś czasu w Brazylii, a to właśnie Brazylia, a konkretnie Igrzyska w Rio de Janeiro miały być kluczowym momentem dla filmu – dodaje Maciej Kubicki. - Jego wsparcie miało więc ułatwić ten etap produkcji. Losy projektu na tym etapie stały się bardzo dynamiczne.“

W tym samym momencie producent z reżyserką zaczęli myśleć o strategii komunikowania o filmie. Pierwszym etapem  były warsztaty Ex Oriente – trzy sesje konsultacyjne, które zakończyły się prezentacją na East European Forum w Pradze. Warsztaty okazały się ważne na tym etapie produkcji, gdyż gwarantowały przede wszystkim spojrzenie na projekt innymi oczyma, możliwość rozmowy i konfrontację z innymi, a także wiedzę, jak prezentować projekt, jak mówić o jego mocnych stronach i słabościach. Na Ex Oriente spotkali także trzy osoby, które wniosły dużo dobrej energii i wsparcia dla projektu: Petera Jägera, byłego szefa i założyciela Autlook Films, Iikkę Vehkalahti, wieloletniego redaktora zamawiającego YLE  oraz brytyjskiego producenta Mike‘a Lernera. „Te trzy osoby potraktowały mnie jako filmowca, a nie jako produkt marketowy (skrót)“ – wspomina Marta, która nie do końca jest zwolenniczką tych wszystkich działań marketingowych, podejmowanych przed ukończeniem filmu. Z punktu widzenia reżyserki, to ogromny stres związany z rosnącymi wobec niej oczekiwaniami, tym bardziej, że projekt został od początku bardzo dobrze przyjęty. „Niektórzy to, co pokazywaliśmy, już uznawali za film, a dla mnie to ciągle jeszcze był projekt, pewien proces. To zbudowało we mnie niezwykłą presję. Nie byłam przyzwyczajona do prezentacji i rozmów, które koniec końców nakierowane są na sprzedanie produktu, jakim jest film. W szkole uczono nas, żeby robić artystyczne, autorskie kino i nie oglądać się na innych. Pochwały nie działają mobilizująco, jeśli masz pełną świadomość tego, co robisz. Podczas spotkań z tzw decision makers wyłączałam się, bo nie chciałam słuchać komplementów. Dla mnie największym atutem tych wszystkich spotkań i wyjazdów było zacieśnienie relacji z moim producentem. “- dodaje reżyserka.

W końcu udało się pozyskać pierwsze produkcyjne finansowanie z PISF. W tym czasie projekt zakwalifikował się na prezentacje podczas dwóch z najważych wydarzeń  w branży dokumentu – Hot Docs Forum i MeetMarket w Sheffield. Dorota Lech, szefowa Hot Docs Forum, pamięta projekt bardzo dobrze: “Over the limit od razu przykuł naszą uwagę. To, że Marta sama była gimnastyczką dało projektowi tak rzadkie na tym etapie projektu z jednej strony precyzję, z druguej - pewien wdzięk. To, że miała bezpośredni dostęp do bohaterów w połączeniu z jej umiejętnościami opowiedania historii upewniło nas, że możemy spodziewać się prezentacji świetnego projektu podczas pitchingu."  Carolina Lidin, odpowiedzialna za selekcję projektów na  MeetMarket, też nie miała problemu z wyborem: „Ten projekt  wydał nam się bardzo trafiony. Świat sportu i rywalizacji to świetny punkt wyścia do opowiedzenia ciekawej dramatycznie historii, ale to, co przekonało nas do końca, to był teaser, pokazujący całą historię w pigułce, prezentujący bohaterki i dający obietnicę niezwykłej emocjonalnej przygody. Poczuliśmy, że mamy do czynienia z rasową dokumentlalistką, która przez maksymalne zbliżenie do bohaterek opowie historię wykraczającą poza ich mikroświat.” – mówi Lidin.

Udział w obu pitchingach był bardzo obiecujący. Oba otworzyły dla nich perspektywę zaistnienia na rynku anglosaskim oraz możliwość zaprezentowania się przed decydentami z bardziej egzotycznych z europocentrycznej perspektywy kierunków: Izraela, Australii, Japonii. Dzięki udziałowi we wspomnianych pitchingach Tam też reżyserka I producent poznał Chrisa White'a, szefa i współtwórcę P.O.V. - prestiżowego pasma dokumentalnego w  amarykańskim PBS. Rozmowy na temat ewentualnej współpracy kontynuowane były w Nowym Jorku, gdzie producent z reżyserką pojechali prezentować projekt na IFP Film Week.

W międzyczasie wydarzył się kluczowy moment dla filmu – Igrzyska w Rio. Choć okazał się sukcesem dla bohaterki, która niespodziewanie dla wszystkich zdobyła złoty medal olimpijski, niestety był porażką dla twórców filmu – nie udało się pozyskać zgód na zdjęcia podczas zawodów, ani pozwolenia na wejście z kamerą do wioski olimpijskiej. Taki obrót sprawy wymusił kolejną zmianę koncepcji, nad którą reżyserka pracuje teraz w sali montażowej. Film montuje Maciej Pawliński (laureat Złotych Lwów i Złotego Orła), z dużym doświadczeniem  głównie w fabule, co daje obietnicę mocno fabularnego sposobu opowiadania, nieczęsto spotykanego w filmie dokumentalnym .

Przed nimi ostatnia prosta. Właśnie zakwalifikowali się na warsztaty Dok Incubator, gdzie będą pracować nad rough-cut z wybitnymi montażystami. Już myślą o wymarzonej premierze festiwalowej. Po prezentacji na Docs to go! na Krakowskim FF, projektem zainteresował się selekcjonerzy z Sundance. Na uwadze mają też Berlinale. Najważniejsze jednak to oddać gotowy film, a to w całym morzu trudności, przez jakie przeszli, może także okazać się nieproste – międzynarodowe koprodukcję niosą za sobą bowiem skomplikowany system kolaudacji.  “Przy tej realizacji wszyscy wiele się nauczyli. Nikt nie wiedział, co nas czeka, nikt nie spodziewał się, że projekt będzie aż tak trudny i wymagający dla wszystkich realizatorów. Gdybyśmy to wiedzieli na początku, pewnie film nigdy by w tym kształcie nie powstał i pozostał w sferze marzeń reżyserki – podsumowuje Maciej Kubicki. – Dziś trudno wyobrazić mi sobie film dokumentalny , który jest większym wyzwaniem. Ale patrząc z perspektywy czasu mam poczucie, że gdybym miał to zrobić jeszcze raz, to bym to zrobił. Nie wahałbym się głównie dlatego, że w Marcie i Adamie drzemie ogromny talent, ale też mają wyjątkową etykę pracy: koncentrację na finałowym efekcie, rzadkie oddanie i pasję do robienia filmów. Współpraca z tekimi ludźmi jest wyzwaniem, ale i wielką przygodą, na którą nie mamy szansy na co dzień.“ –„Wszystko było dla mnie nowe i wciąż boję się, jak to się skończy – dodaje Marta Prus. - Zdaję sobie sprawę, że jestem debiutującą reżyserką i robię bardzo trudny film, dlatego jestem wdzięczna wszystkim, którzy uwierzyli w moje marzenia, a nie w pewny, udokumentowany temat“. 

Katarzyna Wilk, źrodło Magazyn "Focus on Poland" 5 (1/2017)